środa, 6 czerwca 2018

Rozdział 9: Musiałaś zabierać ze sobą tego węża?

Powiedział Stephan i sobie poszedł. Kevin otworzył szafę i złapał mnie po czym zaniósł do swojego pokoju
-Toniutti idziesz się kąpać?-spytałam
-A co?
-Radze nie używać twojego szamponu-powiedziałam
-Dzięki że chociaż ostrzegłaś-powiedział widząc Kevina na co tylko się krzywo uśmiechnęłam
-Pozwolę ci zadecydować najpierw poucinać palce czy od razu całą rękę
-Ale ej, przyjaźnimy się-powiedziałam z miną szczeniaczka
-I teraz przez ciebie wyglądam jak jakiś idiota
-Wiesz zawsze tak wyglądałeś, ale no, kto ci znalazł dziewczynę?
-Rzuciła mnie- chciałam mu odpowiedzieć że głupia była że w ogóle poleciała na coś takiego, ale w odpowiednim momencie się ugryzłam w język
-No dobra, ale bynajmniej nie jesteś już prawiczkiem
-Czyli najpierw palce
-Ej! Zawsze cię motywowałam
-Yyy nie ty, próbuj dalej, a ja się zajmę twoimi paluszkami
-Dobra, zabij mnie, ale nie wiem kto wam będzie załatwiał wolne jak będziecie chcieli pić
-O tym nie pomyślałem, dobra daruję ci, ale jutro jedziesz po nową farbę
-Stoi
-Zoe! Jak cię znajdę to ci głowę urwę!-krzyknął Earvin
-I ja też-dołączył się Kubiak
-Le Roux przyjaźnimy się nie? Proszę weź pomóż
-Nie dzięki-wypchnął mnie za drzwi
-O jest
-Chłopaki hej, co wam się stało?-udawałam idiotkę
-Twierdzisz że to nie twoja robota?-zaczęłam się kłócić a oni wrzucili mnie do basenu. Obrażona ruszyłam do pokoju gdzie przesiedziałam resztę dnia. Wieczorem przyszedł mój brat, mówiąc że ojciec mnie woła więc poszłam, a co zastałam na schodach? Tych idiotów
-O Zoe i jak kapiel w basenie?-nic się nie odzywałam tylko szłam dalej, coś tam gadali ale nie chciało mi się ich słuchać. Zapukałam i weszłam do pokoju ojca. Pytał czy bym nie pomogła jutro Jarząbkowi przy statystykach, zgodziłam się bo lubiłam to robić.

Niestety liga światowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu, a Francuzi w meczu o trzecie miejsce pokonali Włochów 3:0. Razem z tatą wróciliśmy do Francji na mały odpoczynek, jednak razem z bobasem (czyt. Jenią ) postanowiliśmy razem wyjechać na wakacje. Mieliśmy lecieć we dwójkę na Dominikanę, ale ostatecznie dołączył się do nas Kevin z Anią, która była po prostu fantastyczna. Po niecałym tygodniu chłopaki musieli wracać na zgrupowanie, a ja żegnając się z nimi ruszyłam do domu rodzinnego. Zabukowałam lot do Polski i zaczęłam pakować kolejne rzeczy, miałam zamiar również zabrać Rona( mojego węża) W dzień wylotu strasznie źle się czułam, złapała mnie jakaś straszna grypa i trafiłam do szpitala z wysoką gorączką  i zapaleniem płuc. Nie mogłam polecieć na igrzyska co mnie wkurzyło? nie to mało powiedziane, ale cóż. W dzień wyjazdu odwiedził mnie Jenia
-Mała i kto mnie będzie teraz motywował?-spytał całując mnie w czoło
-Ej, no ty się martwisz kto cię będzie motywował gdy ja tu prawie umieram-zaśmiałam się, zadzwonił jego telefon
-Osz kurwa jestem spóźniony. Przepraszam ale muszę uciekać, zdrowiej, trzymaj kciuki, kocham cię pa-powiedział, pocałował w nos i wyszedł. Leżałam tak bezczynnie kolejne pięć dni aż w końcu lekarz oznajmił mi że już wszystko jest dobrze i dał mi wypis. Zadzwoniłam po mamę, która odebrała mnie ze szpitala i wróciłam z nią do domu. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam najbliższe loty do Brazylii. Musiałam najpierw lecieć do Stanów a potem dopiero lot do Rio. Spakowałam się i reszta dnia minęła na wspólnym graniu w planszówki. Następnego dnia wstałam dość wcześnie i po ogarnięciu się ruszyłam na lotnisko. Podróż była masakrycznie długa i męcząca. Na lotnisku w Rio zadzwoniłam do taty żeby czekał na mnie przed wioską i nie mówił nikomu bo chcę im zrobić niespodziankę. Po pół godzinie wychodziłam z taksówki i udałam się do uśmiechniętego ojca
-Zoe, tak się cieszę że jednak dotarłaś. Ja podróż? Pewnie zmęczona i głodna?
-Głodna-uśmiechnęłam się, tata wziął moje walizki i zaprowadził do swojego pokoju i powiedział że idzie coś załatwić. Ja zostałam w pokoju i zajęłam się jedzeniem. Po parunastu minutach przyszedł , dał mi moją przepustkę i oznajmił że zbierają się już na mecz. Ja natomiast wybrałam się do mojego team yavbou. Dostałam od taty numer pokoju bobasa, więc od razu się tam wybrałam
-Kto tam?-usłyszałam Kevina, więc nacisnęłam na klamkę
-Zgadnij-powiedziałam stojąc już w pokoju
-Ja nie wierzę parówa-powiedział i mnie przytulił
-Też miło cię widzieć -powiedziałam-ale puść bo dusisz
-Jak szukasz Jeni to jest pod prysznicem
-A właśnie jak tam pierwszy mecz?-spytałam
-A idź pan kurwa z tym, przegraliśmy z Włochami
-Ile?spytałam
-Do zera
-Nie ma mnie na jednym meczu a wy już kurwa dostajecie 3:0 po dupie?
-Zoe?-z łazienki wyszedł Jenia i mnie przytulił
-Witam, witam. A teraz kto chce ze mną się wybrać na mecz?
-Nie dzięki nie mam humoru-powiedział Tillie dokańczając batona
-Jenia?
-Nie umiem ci odmówić. Chodź-powiedział i ruszyliśmy w stronę wyjścia z wioski gdzie stały taksówki, a nimi dotarliśmy do hali. Kupiliśmy bilety, zajęliśmy nasze miejsca i Jenia zaczął mi opowiadać o dzisiejszym meczu
-Ej, spokojnie jeden mecz nie czyni was przegranymi. Przegraliście bitwę, ale nie wojnę. Team yavbou nigdy się nie poddaje prawda?
-Co ja bym bez ciebie zrobił ?- wtuliłam się w niego i tak obejrzałam resztę meczu
-Nie chcę nawet wiedzieć-nim się obejrzeliśmy był koniec meczu. Poszłam pogratulować chłopakom, ale niestety musiałam najpierw przepchać się przez cały tłum.
-Bartek! Bartek!-krzyczałam, ale on mnie nie słyszał. Podszedł do jakiejś grupki, więc też tam poszłam. Gdy się w końcu dopchałam powiedziałam
-Ładnie mnie tak unikać?
-Zoe? Co ty tu robisz? przecież byłaś w szpitalu-powiedział i przeskoczył przez bandę. Podniósł mnie i okręcił
-Ale już jestem tutaj, tak w ogóle gratulację. Ja zmykam bo Grebennikov na mnie czeka do zobaczenia w wiosce-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Wróciłam do bobasa i wróciłam z nim do wioski
-Musiałaś zabierać ze sobą tego jebanego węża, dobrze wiesz że mnie nienawidzi -powiedział Kevin. Całkiem zapomniałam o Ronie, od razu wyjęłam go z klatki i położyłam na podłodze
-Nic ci nie zrobi przecież-powiedziałam a on siedział na łóżku skulony. Zaczęłam się śmiać, no bo to przecież tylko mały wąż
-Ty ale mam newsa -powiedział Jenia, cały czas gapiąc się w telefon
-Gadaj- powiedziałam razem z Tillim
-Ale ty w sumie pewnie to wiesz, bo Jackline jest w ciąży- gdy to usłyszałam poczułam tylko jak moja szczęka ląduje na podłodze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz