czwartek, 31 maja 2018

Rozdział 4: 200 KILOGRAMÓW CZYSTEJ WAGI

Wiedziałam! Po prostu wiedziałam!
-Mówiłam że wygram! -powiedziałam 
-Szczęście nowicjusza-skomentował Marcin 
-Naprawdę? To co jeszcze raz?- możecie się domyśleć że to nie był tylko raz. W końcu po drugiej rozeszliśmy się do pokoi. Chłopaki są nawet spoko, choć moje czarne serduszko, jak to zawsze powtarza Grebennikov, należy właśnie do reprezentacji Francji. 
       Dzisiaj jest w końcu ten dzień! Siatkarze z Francji mieli przyjechać do  Łodzi na Ligę Światową, więc byłam bardzo szczęśliwa że mogę znów ich zobaczyć. Zeszłam do recepcji hotelowej  i czekałam na przyjazd Jeni, no i oczywiście tej reszty też. Po prawie pół godzinnym siedzeniu na recepcji pomyślałam że może pomyliłam godziny i ruszyłam do windy. Nagle ktoś wskoczył mi na plecy
-Kevin!-wydarłam się i prawie spałam na ziemię
-Parówa-powiedział i się do mnie przytulił. Jeśli przypadkiem ktoś go zabiję to proszę nie miejcie mi tego za złe
-Eh... gdzie reszta?-spytałam, gdy już 200 kilogramów czystej masy zeszło z moich pleców
-Na treningu, idziemy do sklepu?-spytał jak gdyby nigdy nic
-A dlaczego cię nie ma na nim? Chodź na górę, to wezmę kluczyki - w sumie mało interesował mnie ten powód, ale wiecie jako dobra koleżanka to był mój obowiązek
-Coś tam z mięśniami-powiedział wzruszając ramionami. Po chwili staliśmy już na parkingu
-Po co chcesz jechać do sklepu?-spytałam
-GTR!-krzyknął na co zwrócił uwagę przechodniów -Dasz poprowadzić?
-Nie, bo nie wiesz gdzie są sklepy.-w sumie ja też nie wiedziałabym, gdyby nie Kubiak, którego stałam się szoferem w tego typu podróżach- Spytam jeszcze raz po co chcesz jechać do sklepu?
-Po jakieś płyny na dzisiejszy wieczór. Bo wiesz tak jak siedziałem u Grebennikova to może zrobilibyśmy małą imprezkę, a ty- nie zdołał dokończyć, bo ja już wiedziałam co siedzi w tych ich głowach. Nawet przed turniejem
-Mam wam załatwić wolne?
-Jak ty mnie znasz-powiedział i wsiadł a ja odpaliłam auto
-W sumie czemu  nie -zaśmiałam się. Tilli miał już coś powiedzieć, ale przerwał mu telefon
-Jak zwykle -powiedział i pokazał mi wyświetlacz ze zdjęciem Jeni -Halo?.... Jadę do sklepu..... Jak to z kim? Z Zoe ..... Tak..... Załatwiamy alko.... no okey na razie-powiedział i się rozłączył
-Co chciał?- i to mnie bardziej interesowało niż to że synek trenera nie jest na treningu
-Tata mnie szuka, będę miał przerąbane....-przeciągnął ostatnią literę -A tak w ogóle ten kurdupel powiedział że się na ciebie obraża bo go nie zabrałaś-zaśmiał się. Dojechaliśmy do sklepu śpiewając jakieś piosenki. Zrobiliśmy zaopatrzenie plus wzięłam owoce, parę pudełek aspiryny tak na wszelki wypadek. Odstawiłam auto i razem z przyjmującym ruszyliśmy do stołówki gdzie miał być obiad. Wzięłam swoją porcję i usiadłam do Bednorza, Kubiaka i reszty.
-Hej, gdzie byłaś?-spytali prawnie równocześnie
-W sklepie-odpowiedziałam jak zwykle jedynym językiem jaki wszyscy znali, czyli angielskim
-A spróbuj powiedzieć to po polsku-powiedział Kubiak. Oni próbują uczyć mnie polskiego, ale jakoś tak nie za bardzo, bo jedyne czego mnie przez tydzień nauczyli to ,,Kurwa" ,,zapierdole" i gdy tak raz kazali mi powiedzieć do Stephana to dostali po dupie 
-pierdol się -powiedziałam tym razem po polsku, tak zapomniałam dodać że to ich mało zniechęciło, ale bynajmniej tym razem mówili mi prawdę
-Jakie to piękne-powiedział Piotruś,  nagle gwałtownie podniósł krzesło razem ze mną i postawił pomiędzy Ervinem i pustym krzesłem
-Myślałaś że pozwolę ci tam z nimi siedzieć -powiedział Jenia śmiejąc się. Od razu wstałam i się w niego wtuliłam. Jak mi go barkowało
-Alvaro, nie tylko ty się tu chcesz przywitać -powiedział Ruzier. Przywitałam się z każdym po kolei i w końcu mogłam dokończyć posiłek, rozmawiając jeszcze z chłopakami o wieczorze
-Ale tylko my?-spytał Rouzier
-Możemy zaprosić ich-powiedział Ervin wskazując na stolik polaków
-Tylko nie wiem jak oni będą ćwiczyć na kacu-zaśmiał się Le Rox
-Spokojnie panowie, nasza gwiazdeczka wszystko załatwi -zaśmiał się Tilli
-Tylko pamiętaj, do trenera jak już skończy jeść nigdy w trakcie. -pouczył mnie środkowy
-Spokojnie, nie raz wam dupe ratowałam-prychnęłam za co dostałam kuksańca w bok
-A tak w ogóle to co mu powiesz?-spytał Benjamin
-Że zabiorę was na przechadzkę po mieście
-Genialna, widać że móżdżek jeszcze pracuję -zaśmiał się Jenia i pocałował mnie w czoło
-Dobra, mała, trener wychodzi
-Okey, ja idę do niego a wy spytajcie chłopaków-powiedziałam i wstałam z krzesła
-Przepraszam, panie Tilli-powiedziałam a on się odwrócił
-O Zoe cześć, co tam u ciebie?-spytał
-Dobrze, ale mam do pana pytanie-powiedziałam
-Od razu mówię nie odpuścimy Polakom-zaśmiał się
-Nie o to, po prostu chciałam spytać czy mógłby pan dać chłopakom wolne? Zabrałabym ich na przechadzkę po Łodzi- powiedziałam i zaprezentowałam swoją szczękę najlepiej jak potrafiłam
-W sumie czemu nie i tak jutro nie planowałem treningu, a spacer to dobry pomysł-powiedział i odszedł. Cóż nie spodziewałam się że tak łatwo pójdzie
-I jak?-w drzwiach od stołówki stał Kevin
-siak-odpowiedziałam i go minęłam
-Parówa! Masz mi powiedzieć -powiedział i tupnął nogą
-Zgodził się -odpowiedziałam i pogadałam jeszcze z Kubiakiem co i jak. Od razu zamiast iść jak człowiek do pokoju, musiałam iść do taty i Stephana. Cicho zapukałam a gdy usłyszałam proszę otworzyłam drzwi
-O Zoe, coś potrzebujesz?-spytał tata
-Chciałam tylko spytać czy mogę jutro zabrać chłopaków na całodniowy spacer po Łodzi, bo razem z Jenią i tam resztą idziemy, a że za bardzo nie znamy terenów-wiedziałam że ten argument ruszy tatę więc - to fajnie by było gdyby poszli z nami. Porozmawialibyśmy i ogólnie
-Okey, czyli powiedz im że mają jutro dzień wolny-powiedział Stephan a ja po podziękowaniu opuściłam ich pokój informując każdego napotkanego że mają wolne i widzimy się wieczorem