piątek, 22 czerwca 2018

Rozdział 12: Żartujesz sobie tak?

-Znamy się nie od dziś, niem oszukasz nas. Zawstydziłaś się -powiedział Tilli
-Dobra no okey, ale jeśli ktoś to mu powie to wykastruję. Rozumiemy się?
-Tak jest!-krzyknęli i się do mnie przytulili
-Dobra a teraz który pomoże mi przenieść walizki?
-Gdzie?
-Do Bartka i Zatora, tam mam mieć pokój, bo jako jedyni mają 3 osobowy
-To chyba kurwa jakieś przeznaczenie -zaśmiał się tibu
-Ee młody nie przeklinaj-skarcił go Gapeth, ale zaczął się śmiać widząc minę Rossarda-Żartowałem kurwa
-To kto mi pomoże?
-O kurde mama do mnie dzwoni-powiedział Le Roux i wyszedł
-Trenerze? Tak, tak już idę-powiedział Jenia i wyszedł, po chili zopstałam tylko z młodym
-Gentelmeni kurwa-zaśmiał się -Daj pomoge ci
-Jedyny miły! Dzięki-powiedziałam i ruszyliśmy pod wskazane drzwi. Otworzyłam je kluczem bo były zamknięte Nikogo w środku nie było
-O proszę, to ja już lece
-Jasne dzięki za pomoc
-spoko do zobaczenia później -poszedł a ja zuważyłam kartkę na stoliku ,,Moja nowa psiapsi! jestem na treningu, wrócę po 13. Nie tęsknij. Twój Zatiś" Zaczęłam się śmiać. Nudziło mi się więc poszłam się przejść po wiosce. Od razu po wyjściu z budynku zauważyłam Jenie siedzącego na ławcę. Podeszłam po cichu i zakryłam mu oczy
-Zoe!-powiedział a ja usiadłam obok niego i się wtuliłam
-Co tu sam robisz?-spytałam
-Zastanawiam się nad jutrzejszym meczem
-Nie na pewno nie chodzi o mecz. Powiedz prawdę. Jesteś zły?
-Zły na co?
-Na mnie
-Żartujesz sobie tak?-spytał i spojrzał się na mnie- Jesteś moją przyjaciółką kocham cię jak siostrę i bardzo się cieszę bo może w końcu wybijesz sobie tego Kima
-Skąd wiesz?
-Nie, jestem głupi-powiedział a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam -Bardzo się cieszę że w końcu znalazłaś sobie kogoś, ale muszę ci coś też powiedzieć
-No to powiedz-powiedział
-Bu!-krzyknął Kevin a ja prawie zawału dostałam
-Kevin! Chcesz żebym na zawał zeszła?
-Powinieneś zostać sam w domu-powiedział Jenia na co się zaśmiałam
-Tratatata dobre sobie, Jenia trener cię szuka, ale teraz naprawdę-powiedział
-Okey to ja spadam
-Ale miałeś jej o czymś powiedzieć-krzyknął jeszcze Kevin
-Pogadamy potem-powiedział i wszedł do budynku
-To co moja zakochana?-spytał Kevin
-Odczep się okey?
-Dobra, jesli chcesz ale wiem coś o kimie
-co-powiedziałam i pociągnęłam go za rękę tak że updał na ławkę
-Zaręczył się
-Z Jacklin?
-No a z kim?-wywrócił oczami
-W sumie to tamtego wieczora zrozumiałm że to dupek
-Mądra dziewczynka, ale pamiętaj mówisz o moim bracie-zaśmiał się
-Masz ochotę na lody?
-Ej, nie proponuj mi tu takich rzeczy-zaśmiał się a ja wywróciłam oczami-No dobra, to chodźmy-powiedział i ruszyliśmy w stronę budki. Po otrzymaniu i zapłaceniu za lody udaliśmy się spacerkiem po wiosce
-Ania przyjedzie?-spytałam
-Może na koniec, ale słyszałem że reszta dziewczyn ma przyjechać
-Ok, a wiesz co chciał mi powiedzieć Jenia?
-Ten Bobas? Nie no coś ty, pfff nie wiem -powiedział z podniesionym głosem
-Kevin? wiem że ściemniasz
-Coooo? Nie, ja nic nie wiem ok? Nawet jak bym wiedział to nie moja sprawa
-I nic mi nie powiesz?
-Nie, więc nie naciskaj-powiedział. Nie wierzę! Największa plotkara w kadrze nie zdradzi mi sekretu? Nie wiem co im Laurent zrobił. Wróciliśmy spacerkiem do budynku. Kevin odprowadził mnie po drzwi a potem sam wrócił do pokoju. Gdy wróciłam chłopaki już byli
-Oo psiapsi cześć. Tęskniłaś?
-Nawet nie wiesz jak bardzo-powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
-Kochanie! Zabieram cię na karaoke -do pokoju wparował Le Roux
-Nie, dzięki -powiedziałam
-Ale ja się nie pytam -powiedział, po czym przerzucił mnie przez ramię i zaprowadził do pokoju Laurenta. Zdziwiona spojrzałam na niego a on wzruszył ramionami
-To kto śpierwa pierwszy?-spytał Tillie. Pierwszy jak zawsze musiał śpiewać Earwin a potem kolejni. Gdy Laurent zaczął śpiewać wszyscy wyszliśmy z pokoju, bo tego się słuchać nie dało. Ja też jakimś wielkim talentem muzycznym nie zostałam obdarzona, ale bez przesady
-To co robimy?-spytał Kevin
-Czy wy przypadkiem nie macie jutro meczu?-spytałam
-Właśnie! -powiedział Rouzie i spojrzał na zegarek - Zaraz 19 idziemy na kolacje -powiedział i tak też zrobiliśmy. Zabraliśmy swoje porcje i usiedliśmy na wolnym miejscu. Kevin z Earvinem opowiadali jakieś suchary, poźniej dołączył do nich Laurent. Zjadłam jak najszybciej swoją porcję
-Jenia idziesz?-spytałam
-Jasne, daj odniose -powiedział i wziął nasze talerze,
-Zoe, ty zapomniałaś chyba o tym diable, którego zostawiłaś u nas-powiedział Kevin, po chwili wrócił Grebennikov i zaczeliśmy iść w strone jego pokoju
-To o czym chciałeś mi powiedzieć?
-Bo wczoraj poznałem pewną dziewczynę
-Serio? No to opowiadaj o niej?
-Jest Włoszką, ma na imię Rosa, blondynka, ogólnie jest śliczna i mądra
-Kiedy ją poznam? W ogóle zaprosiłeś już ją na jakąś kolację, nie wiem cokolwiek- zaprzeczył -Kwiaty?
-Nie
-To na co czekasz?
-Nie wiem -uśmiechnął się
-No to powodzenia!-powiedziałam zabrałam z jego pokoju Rona i wracałam do Zatiego i Bartka. Wróciłam do pokoju, gdzie zastałam tylko Pawła
-Masz pieska? Jak się wabi? -spytał podekscytowany
-Nie do końca, to wąż -powiedziałam i wyciągnęłam go z klatki -Ron
-Zabierz go! Zwariowałaś-krzyknął i wskoczył na krzesło
-Nic ci nie zrobi, obiecuję nie bój się-powiedziałam i podeszłam z nim do Pawła- Polubił cię -zaśmiałam się
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam również do przeczytania historii Zuzanny Kubiak oraz Zbigniewa Bartmana
http://sposob-namilosc.blogspot.com/2018/06/11-ignorantow-jak-sama-nazwa-wskazuje.html

sobota, 16 czerwca 2018

Rozdział 11: Ty jesteś jakaś serio chora

-Masz wypij-powiedział Kevin dając mi szklankę
-Kevin co ja wczoraj zrobiłam?
-Nic nie pamiętasz? -kiwnęłam głową-Ale nic?
-Pamiętam że byłam zła, kupiłam wino, piłam je u Osnanego chyba, a potem już nic
-Jak przyszłaś mówiłaś tylko że spotkałaś Kima powiedział że byłaś na niego wściekła. Tylko tyle
-Jestem idiotką
-Ej, nie jesteś. A teraz chodź idziemy na śniadanie-powiedział i zeszliśmy. Dosiadłam się do chłopaków, zjadłam to coś co miało się nazywać śniadaniem. Gdy wychodziłam z Jenią spotkałam Kubiaka
-Słuchaj musimy pogadać
-To coś ważnego? Bo aktualnie umieram
-Bardzo-powiedział -Przyjdź do mnie za godzinę do pokoju, nr 213
-Okey-powiedzialam i wróciłam do pokoju bobasa. Połozyłam się i włączyłam telewizor
-Co się wczoraj stało?
-Wkurzyłam się że mi nie powiedzieli, że mieli mnie w dupie i musiałam się tego dowiadywać od osób trzecich-powiedziałam nie patrząc nawet na niego
-Oj mała, dobra ja muszę zbierać się zaraz na trening. Idziesz ze mną?
-Gdzie wy chcecie trenować?
-Jest taka sala obok hali, to co?
-Nie, umówiłam się przecież z dzikiem-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam
-To okey, tylko jak wyjdziesz to przeklucz
-Jasne, pa-powiedzialam i dalej oglądałam. Obudziło mnie pukanie do drzwi- Otwarte!
-Miałaś przyjść -powiedział Kubiak wchodząc do pkoju
-Dobra do rzeczy-powiedziałam siadając po turecku
-Bartek się w tobie zakochał -powiedział na co zrobiłam tyko wielkie oczy
-Hahaha ukryta kamera, próbujesz mnie zająć gdy oni coś odwalają?
-Ja mówię serio, sam mi to powiedział. Nie wie jak ma ci to powiedzieć
-Michał daj sobie spokój z tymi żartami okey?
-Nie kłamie, na prawdę, a ty?
-Co ja?
-Podoba ci się?-poruszył śmiesznie brwiami
-Nie myślałam o tym, okey? Daj mi spokój
-Dobra, tylko nic ode mnie nie słyszałaś yyyy dotknąłem czegoś dziwnego. Co to jest?! -krzyknął i wskoczył na łóżko. Cała ta akcja mnie rozbawiła
-Wróciłem -krzyknął Kevin wchodząc do pokoju
-Zoe co tutaj robi wąż?
-Znowu?-krzyknął Kevin i poszedł w ślady Kubiaka
-Ale wy męscy jesteście. Małego węża się boicie-powieszałam i wzięłam rona na ręce
-Ty jesteś jakaś serio chora-powiedział Kubi i wyszedł z pokoju
-Ron to twoja 100% antykoncepcja -stwierdził Kevin i gdy już zakodował sobie w jego małej główce, gdzie pewnie mózgu już nie ma, że wzięłam Rona na ręce zszedł z łóżka
-Za to tobie nawet wąż by nie zaszkodził-powiedziałam i włożyłam go do klatki. Rona, nie Kevina. Chociaż to nie byłby taki zły pomysł. Uruchomiłam swoją wyobraźnię
-Jak zwykle mnie nie słuchasz-powiedział i wyrwał mnie z rozmyśleń
-Sorki, wyobrażałam sobie ciebie w klatce-powiedziałam a do pokoju wszedł akurat Jenia.
-Weź ją zabierz! Ona chce mnie do klatki włożyć-powiedział
-To w sumie byłby fajny pomysł-powiedział libero. Udaliśmy się na obiad. Usiadłam pomiędzy Earvinem a Jenią.
-Mała zapomniałem soku, pójdziesz?-spytał Ngapeth
-Jasne-powiedziałam i skierowałam się do bufetu, gdzie jak to ja i moje szczęście spotkałam Kima
-Możemy pogadać?
-Nie mamy już o czym -powiedziałam i chciałam odejść ale złapał mnie za rękę
-Zoe, chcę tylko pogadać co ci szkodzi
-Po pierwsze mnie puść-szarpnęłam ręką -a po drugie mówię że nie mamy o czym
-Nie bądź egoistką
-Powiedziała ci że nie chce z tobą rozmawiać tak? Odwal się -powiedział Bednorz, który sama nie wiem skąd się wziął, ale to podziałało.
-Dzięki-powiedziałam i wróciłam do stoliku podając earvinowi sok
-Ej, przecież wiesz że nienawidzę pomarańczowego
-To rusz się i idź sobie po coś innego. Może bynajmniej schudniesz-powiedziałam i zaczęłam jeść
-Dobra spokojnie, już wypiję -powiedział
-Zoe, a co chciał od ciebie Misiek?-spytał Kevin
-Pogadać-powiedziałam i napisałam mu sms'a ,,Pogadamy w pokoju"
-Słuchajcie tego-powiedział Le Roux - Co robi samobójca w łazience?
-No oświeć nas suchmistrzu -powiedział Rouzie
-Załatwia się -zaczął się śmiać, tak że wszystkie twarze były skierowane na nas. Kevin nic sobie z tego nie robił i śmiał się jak opętany
-Ty, weź się chłopie ogranij, to nawet śmieszne nie było-powiedział Earvi
-A co znasz lepsze?
-Moja babcia zna lesze, człowieku
-No to opowiedz coś
-Okey, Po co idzie dres do lasu?
-Poziomka -powiedziałam i wstałam od stołu, by zanieść talerze
-To nie fair! Ja to miałem powiedzieć, ale i tak było śmieszniejsze od twojego
-On ma rację, ale czekajcie ja wam dopiero coś opowiem -powiedział Laurent. Ja zaś po odniesieniu naczyń udałam się do taty który siedział z jego drużyną
-Zoe, hej. Właśnie miałem ci iśc i przekazać klucz od pokoju
-Właśnie po to przyszłam
-Tylko jest mały problem
-Co tym razem?
-Śpisz z Bartkiem i Zatorem
-O Zoe, moja ulubienica-powiedział Paweł a ja się zaśmiałam
-Po tej nocy zmienisz zdanie-zaśmiałam się i odbierając od taty rzecz wróciłam do Jeni. Tam zastałam także dwóch Kevinów, Earvina i Tiba
-dobra teraz opowiadaj o czym gadałaś z Kubiakiem
-Dobra ale buzia na kłódki -oni wszyscy przytakneli, więc kontynuowałam -Ale w sumie w to nie wierzę, ale nich będzie. Michał powiedział mi że-zaciełam się widząc ich oczy wytrzeszczone w moją stronę. Zaczęłam się z nich śmiać. - Zostańcie tak, cykne wam fotkę -powiedziałam i zrobiłam zdjęcie
-Dobra, ale powiedz bo jestem ciekawy nowych ploteczek-powiedział Earvin
-Misiek powiedział że
-Ze? No weź bo zawału dostanę -złapał się za serce Kevin, ten blondyn
-Powiedział że Bartek się we mnie buja-powiedziałam
-Serio tylko tyle? To już zdążyłem się domyśleć -powiedział Jenia
-Ale skąd?-zdziwiłam się
-Naprawdę nie zwróciłaś uwagi na to jak się zachowuje? To jak z tobą gada, jak na ciebie patrzy, jak się przy tobie zachowuje-powiedział Earvin
-Nie-powiedziałam
-Oj mała, a on ci się podoba?-spytał Tib
-Nie wiem
-No weź no. Jest przecież nawet przystojny -powiedział Earvin
-Ale nie myślałam o tym w taki sposób
-To jak się przy nim czujesz? Podoba ci się? Czujesz się przy nim bezpieczna? No nie wiem co może czuć dziewczyna. Jeśli ty w ogóle masz serce
-Hahaha zabawne. Dobrze się czuje, no jest przystojny, bezpieczna? Serio Kevin?
-No co?
-ty też coś do niego czujesz prawda?-spytał Jenia. Znał mnie za dobrze. Spuściałam głowę
-Uuuu nasz Zoe się zakochała! No w końcu! To kiedy wesele?
-Ej! Ja nic nie powiedziałam!
-Nie musisz, znamy cię.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam również do poczytania nowego opowiadania
http://sposob-namilosc.blogspot.com/2018/06/bohaterowie.html

środa, 6 czerwca 2018

Rozdział 10: Ding dong, gratulacje bystrzaku

-Co? Nic o tym nie wiem. Ostatnio nie rozmawialiśmy, z kim? - powiedziałm gdy już sie otrząsnęłam
-Z Kim'em Tillim
-Co? Ale jak to?
-Co jak?-spytał Kevin
-Czemu nie powiedziałeś mi że Jackline jest w ciąży z twoim bratem?! -w oczach miałam łzy
-Kto ci to powiedział?
-Ja, a coś nie tak?-spytał Jenia
-Nie nic, wiecie co muszę iść do ojca już, Kevin odprowadzisz mnie?- powiedziałam i zabrałam do klatki Rona
-Jasne -gdy tylko zamknęłam drzwi za sobą rozpłakałam się
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? W sumie dlaczego oni mi nie powiedzieli
-Ja nie chciałem cię martwić, wiedziałem że ty jeszcze coś do niego czujesz i nie chciałem żebyś była smutna
-Jak ona mogła mi to zrobić wiedziała że go kocham- powiedziałam próbując się opanować
-Zoe myślałem że w końcu dałaś sobie z nim spokój, po tym jak cię zostawił
-Dałam sobie spokój? Jak? Wyjechał, ale to nie znaczyło że przestałam go kochać.
-Mała ty też dla niego wiele znaczyłaś ale
-Kevin nie broń go, w sumie mam już tego dość, nie będę tracić na niego więcej czasu. Idę ochłonąć a ty zostajesz tutaj-powiedziałam i pomimo jego sprzeciwów i tak wyszłam uprzednio jeszcze wrzucając Rona do pokoju taty. Ruszyłam do najbliższego sklepu. Kupiłam wino i fajki. Po powrocie usiadłam nawet nie wiem gdzie. Zaczęłam pić, aż ktoś otworzył drzwi
-Emm Coś się stało? Kim jesteś?
-Czy to ma znaczenie? Nie udawaj że cię to obchodzi -mówiłam nawet nie patrząc na to kto to, ale gdy spojrzałam w górę zauważyłem Juantorene
-Zoe Blain? Nie wierzę że cię tu widzę. Właź -powiedział. Kiedyś na jednym z turniejów spotkałam go i zakolegowaliśmy się, nic specjalnego
-Osmany powiedz co ze mną nie tak?-ocho chyba już mi wystarczy tego wina skoro zaczynam pytać się Osmanego o takie rzeczy
-Zoe co się stało? Pierwszy raz widzę cię taką. -powiedział a z łazienki wyszedł jego współlokator tylko w ręczniku. Była bardzo przystojny. Zoe łejt, alkohol źle na ciebie działa
-Yyy Osmany o co chodzi? kim ona jest?
-Zoe Blain -powiedziałam obojętnie i wzięłam kolejnego łyka
-Matteo Piano-powiedział, był cholernie przystojny. Zoe!!
-Zoe to co się stało?- spytał jeszcze raz
-Jak to o co może chodzić? O faceta pewnie-powiedział te ten Pianka
-Ding dong, gratulacje bystrzaku-powiedziałam i rzuciłam pustą butelkę
-Jenia? Myślałem że jesteście przyjaciółmi
-Uuu friendzone -zaśmiał się Pianka
-Stul pysk nie chodzi o Jenie, a poza tym nie mam zamiaru z wami o tym rozmawiać. Skończyłam już to opłakiwać-powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
-Ale już? Nawet nie dałaś nam nic powiedzieć, wesprzeć jakoś- zdziwił się Osmany
-Słuchaj jestem piana, zmęczona, głodna, więc mam ważniejsze sprawy niż jakiś facet, bay-powiedziałam i wyszłam. Nie wiedziałam dokąd mam iść ale włączyła mi się głupawka i zaczęłam się strasznie śmiać. Wyszłam z budynku i skierowałam się do innego. Nie wiedziałam co robię, po prostu szłam. Nagle zderzyłam się z ścianą i upadłam na podłogę
-Przepraszam nie chciałem- odpowiedział jakiś wieżowiec
-Spokojnie, żyję, nic mi nie jest-powiedziałam i chciałam wstać ale znów upadłam. Zaczęłam się śmiać
-Zoe?-spojrzałam w górę i mnie zmroziło. Od razu wytrzeźwiałam  -Co ty tutaj robisz?
-Zwiedzam a co?-powiedziałam i go chciałam wyminąć ale odwróciłam się i powiedziałam- A poza tym gratuluję, będziesz ojcem. Pozdrów Jack
-Jesteś piana, odprowadzę cię
-Martwisz się o mnie? Daruj sobie, dałam sobie radę wtedy dam i teraz. Pieprz się -powiedziałam i gdy odwracałam się on mnie zatrzymał
-Dzwonie po Jenie
-Rób co chcesz to twoje życie, ale puść mnie- nie reagował -Słuchaj albo ,mnie puścisz albo zacznę krzyczeć -nic, próbowałam się wyrwać ale wtedy złapał mnie mocniej- Puszczaj mnie to kurwa boli rozumiesz? Nie obchodziłam cię wtedy więc teraz też nie powinnam.-wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i uciekłam. Wybiegłam z budynku i usiadłam na ławce. Zapaliłam papierosa. Jakie to przewidywalne. Załamana dziewczyna topi smutki w alkoholu i papierosach. Cóż każde wielkie love story się tak kończy
-Chciałem ci powiedzieć ale bałem się -powiedział przysiadając się do mnie
-Bałeś się? Chcesz zrobić coś dla mnie?-kiwnął głową - zniknij z mojego życia tak jak zrobiłeś to za pierwszym razem-powiedziałam i odeszłam do Jeni, który szedł w moją stronę. Wtuliłam się w niego i wróciłam z nim do pokoju
-Połóż się i idź spać okey, ja zaraz przyjdę-powiedział i wyszedł. Obudziłam śpiącego Kevina
-Parówa co ty tu robisz?
-Spotkałam go
-I co? Co mówił?
-Nie pamiętam, głowa mnie boli-powiedziałam, choć pamiętałam tylko urywki tej rozmowy
-Połóż się i śpij, okey?-kiwnęłam głową i wróciłam do łóżka Jeni,
-Kevin?
-Co?
-Już go nie kocham-powiedziałam i całkowicie odpłynęłam
   Rano obudziły mnie krzyki. Podniosłam się i myślałam że głowa mi pęknie.
-A czego ty się spodziewałeś?! Zrób tak jak ci powiedziała i zostaw ją w spokoju..... Tak wiem że jesteś moim bratem, ale to jej decyzja-rozłączył się
-Kevin gdzie Jenia?
-Podszedł ci po jakieś tabletki na ból głowy, zbieraj się zaraz idziemy na śniadanie-powiedział
-Okey ale walizki mam u taty w pokoju-powiedziałam
-Nie, niedawno je przyniosłem. Idź się ogarnij bo wyglądasz strasznie
-Dzięki wiesz-powiedziałam i zabierając rzeczy poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam, pomalowałam i ubrałam się.

Rozdział 9: Musiałaś zabierać ze sobą tego węża?

Powiedział Stephan i sobie poszedł. Kevin otworzył szafę i złapał mnie po czym zaniósł do swojego pokoju
-Toniutti idziesz się kąpać?-spytałam
-A co?
-Radze nie używać twojego szamponu-powiedziałam
-Dzięki że chociaż ostrzegłaś-powiedział widząc Kevina na co tylko się krzywo uśmiechnęłam
-Pozwolę ci zadecydować najpierw poucinać palce czy od razu całą rękę
-Ale ej, przyjaźnimy się-powiedziałam z miną szczeniaczka
-I teraz przez ciebie wyglądam jak jakiś idiota
-Wiesz zawsze tak wyglądałeś, ale no, kto ci znalazł dziewczynę?
-Rzuciła mnie- chciałam mu odpowiedzieć że głupia była że w ogóle poleciała na coś takiego, ale w odpowiednim momencie się ugryzłam w język
-No dobra, ale bynajmniej nie jesteś już prawiczkiem
-Czyli najpierw palce
-Ej! Zawsze cię motywowałam
-Yyy nie ty, próbuj dalej, a ja się zajmę twoimi paluszkami
-Dobra, zabij mnie, ale nie wiem kto wam będzie załatwiał wolne jak będziecie chcieli pić
-O tym nie pomyślałem, dobra daruję ci, ale jutro jedziesz po nową farbę
-Stoi
-Zoe! Jak cię znajdę to ci głowę urwę!-krzyknął Earvin
-I ja też-dołączył się Kubiak
-Le Roux przyjaźnimy się nie? Proszę weź pomóż
-Nie dzięki-wypchnął mnie za drzwi
-O jest
-Chłopaki hej, co wam się stało?-udawałam idiotkę
-Twierdzisz że to nie twoja robota?-zaczęłam się kłócić a oni wrzucili mnie do basenu. Obrażona ruszyłam do pokoju gdzie przesiedziałam resztę dnia. Wieczorem przyszedł mój brat, mówiąc że ojciec mnie woła więc poszłam, a co zastałam na schodach? Tych idiotów
-O Zoe i jak kapiel w basenie?-nic się nie odzywałam tylko szłam dalej, coś tam gadali ale nie chciało mi się ich słuchać. Zapukałam i weszłam do pokoju ojca. Pytał czy bym nie pomogła jutro Jarząbkowi przy statystykach, zgodziłam się bo lubiłam to robić.

Niestety liga światowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu, a Francuzi w meczu o trzecie miejsce pokonali Włochów 3:0. Razem z tatą wróciliśmy do Francji na mały odpoczynek, jednak razem z bobasem (czyt. Jenią ) postanowiliśmy razem wyjechać na wakacje. Mieliśmy lecieć we dwójkę na Dominikanę, ale ostatecznie dołączył się do nas Kevin z Anią, która była po prostu fantastyczna. Po niecałym tygodniu chłopaki musieli wracać na zgrupowanie, a ja żegnając się z nimi ruszyłam do domu rodzinnego. Zabukowałam lot do Polski i zaczęłam pakować kolejne rzeczy, miałam zamiar również zabrać Rona( mojego węża) W dzień wylotu strasznie źle się czułam, złapała mnie jakaś straszna grypa i trafiłam do szpitala z wysoką gorączką  i zapaleniem płuc. Nie mogłam polecieć na igrzyska co mnie wkurzyło? nie to mało powiedziane, ale cóż. W dzień wyjazdu odwiedził mnie Jenia
-Mała i kto mnie będzie teraz motywował?-spytał całując mnie w czoło
-Ej, no ty się martwisz kto cię będzie motywował gdy ja tu prawie umieram-zaśmiałam się, zadzwonił jego telefon
-Osz kurwa jestem spóźniony. Przepraszam ale muszę uciekać, zdrowiej, trzymaj kciuki, kocham cię pa-powiedział, pocałował w nos i wyszedł. Leżałam tak bezczynnie kolejne pięć dni aż w końcu lekarz oznajmił mi że już wszystko jest dobrze i dał mi wypis. Zadzwoniłam po mamę, która odebrała mnie ze szpitala i wróciłam z nią do domu. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam najbliższe loty do Brazylii. Musiałam najpierw lecieć do Stanów a potem dopiero lot do Rio. Spakowałam się i reszta dnia minęła na wspólnym graniu w planszówki. Następnego dnia wstałam dość wcześnie i po ogarnięciu się ruszyłam na lotnisko. Podróż była masakrycznie długa i męcząca. Na lotnisku w Rio zadzwoniłam do taty żeby czekał na mnie przed wioską i nie mówił nikomu bo chcę im zrobić niespodziankę. Po pół godzinie wychodziłam z taksówki i udałam się do uśmiechniętego ojca
-Zoe, tak się cieszę że jednak dotarłaś. Ja podróż? Pewnie zmęczona i głodna?
-Głodna-uśmiechnęłam się, tata wziął moje walizki i zaprowadził do swojego pokoju i powiedział że idzie coś załatwić. Ja zostałam w pokoju i zajęłam się jedzeniem. Po parunastu minutach przyszedł , dał mi moją przepustkę i oznajmił że zbierają się już na mecz. Ja natomiast wybrałam się do mojego team yavbou. Dostałam od taty numer pokoju bobasa, więc od razu się tam wybrałam
-Kto tam?-usłyszałam Kevina, więc nacisnęłam na klamkę
-Zgadnij-powiedziałam stojąc już w pokoju
-Ja nie wierzę parówa-powiedział i mnie przytulił
-Też miło cię widzieć -powiedziałam-ale puść bo dusisz
-Jak szukasz Jeni to jest pod prysznicem
-A właśnie jak tam pierwszy mecz?-spytałam
-A idź pan kurwa z tym, przegraliśmy z Włochami
-Ile?spytałam
-Do zera
-Nie ma mnie na jednym meczu a wy już kurwa dostajecie 3:0 po dupie?
-Zoe?-z łazienki wyszedł Jenia i mnie przytulił
-Witam, witam. A teraz kto chce ze mną się wybrać na mecz?
-Nie dzięki nie mam humoru-powiedział Tillie dokańczając batona
-Jenia?
-Nie umiem ci odmówić. Chodź-powiedział i ruszyliśmy w stronę wyjścia z wioski gdzie stały taksówki, a nimi dotarliśmy do hali. Kupiliśmy bilety, zajęliśmy nasze miejsca i Jenia zaczął mi opowiadać o dzisiejszym meczu
-Ej, spokojnie jeden mecz nie czyni was przegranymi. Przegraliście bitwę, ale nie wojnę. Team yavbou nigdy się nie poddaje prawda?
-Co ja bym bez ciebie zrobił ?- wtuliłam się w niego i tak obejrzałam resztę meczu
-Nie chcę nawet wiedzieć-nim się obejrzeliśmy był koniec meczu. Poszłam pogratulować chłopakom, ale niestety musiałam najpierw przepchać się przez cały tłum.
-Bartek! Bartek!-krzyczałam, ale on mnie nie słyszał. Podszedł do jakiejś grupki, więc też tam poszłam. Gdy się w końcu dopchałam powiedziałam
-Ładnie mnie tak unikać?
-Zoe? Co ty tu robisz? przecież byłaś w szpitalu-powiedział i przeskoczył przez bandę. Podniósł mnie i okręcił
-Ale już jestem tutaj, tak w ogóle gratulację. Ja zmykam bo Grebennikov na mnie czeka do zobaczenia w wiosce-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Wróciłam do bobasa i wróciłam z nim do wioski
-Musiałaś zabierać ze sobą tego jebanego węża, dobrze wiesz że mnie nienawidzi -powiedział Kevin. Całkiem zapomniałam o Ronie, od razu wyjęłam go z klatki i położyłam na podłodze
-Nic ci nie zrobi przecież-powiedziałam a on siedział na łóżku skulony. Zaczęłam się śmiać, no bo to przecież tylko mały wąż
-Ty ale mam newsa -powiedział Jenia, cały czas gapiąc się w telefon
-Gadaj- powiedziałam razem z Tillim
-Ale ty w sumie pewnie to wiesz, bo Jackline jest w ciąży- gdy to usłyszałam poczułam tylko jak moja szczęka ląduje na podłodze

Rozdział 8: To opowiadaj. Co odwaliłaś?

-Kurwa chłopaki oni już wracają. Sprzątać-krzyczał na cały hotel. Spojrzałam pytająco na libero a on tylko wzruszył ramionami.
-O Zoe, co wy tak szybko wróciliście?-przed nami wyrósł Nowakowski
-Piotruś powiedz mi o co chodzi
-Nie wiem o czym mówisz, ale czy mogłabyś mi w czymś pomóc o tam patrz!-powiedział i wepchnął mnie do pomieszczenia na szczoty po czym zamknął
-Nowakowski! Wracaj tutaj i masz otworzyć mi te cholerne drzwi, albo cię wykastruje! Piotrek!Jenia!
-Nie mogę-powiedział Nowakowski
-Ja się w to nie mieszam-powiedział Grebennikov i sobie poszedł. Tak po prostu!
-Wypuść mnie a nic ci się nie stanie, im też nie. To co zrobili było głupie, ale no okey wybaczę in
-Jak się dowiedziałaś o tym że do twojego szamponu, który w zasadzie trudno było znaleźć nalaliśmy niebieskiej farby?-powiedział i otworzył mi drzwi
-Nie wiedziałam, ale teraz już wiem. Zabije ich!-krzyknęłam, zamknęłam Nowakowskiego w tej klatce i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Tam zastałam Earvina, Kubiaka i Le Roux
-Zoe, no hej jak na randce?-spytał środkowy
-Bardzo fajnie i w ogóle, a teraz wybaczcie ale muszę się wykąpać -powiedziałam i wypchnęłam ich za drzwi. Gdy tylko znikli w swoich pokojach wróciłam do Nowakowskiego
-Przepraszam nie rób mi krzywdy, ja nie chciałem, oni mnie do tego wszystkiego zmusili, naprawdę przepraszam
-Piotruś, oczywiście że ci nic nie zrobię ale mi pomożesz -powiedziałam z uśmiechem
-Przemalujemy im łby?-spytał z entuzjazmem
-Nie inaczej-uśmiechnęłam się do niego i przybiliśmy piątki. Omówiliśmy wszystko dokładnie. Następnego dnia podczas gdy siatkarze byli na śniadaniu pojechałam do najbliższego sklepu po farbę, wybrałam specjalnie dla nich w odcieniu miedzi, po czym wróciłam do hotelu. Napisałam do Nowakowskiego a on po chwili odpisała że spokojnie mogę działać, bo Francuzi są na treningu, on ma klucz do pokoju Le Roux, a Kubiak jest z trenerem. Z racji tego że Earvin mieszkał z Tillie, Kevin zawsze wychodzi ostatni i  nie zakluczą drzwi  nie miałam problemu. Wlałam do szamponu rozrobioną farbę. Następnym na liście był Kubiak, który był w pokoju z Możdżonkiem, więc po prostu poszłam do Marcina i wytłumaczyłam mu o co chodzi, a on wskazał mi szampon Kubiaka. Podeszłam do windy, gdzie natknęłam się na Michała i Thomasa zawzięcie o czymś dyskutujących
-O Zoe, czemu nie było cię na śniadaniu?
-Gadałam z przyjaciółką i jak zwykle się rozgadałyśmy-uśmiechnęłam się
-O Jacklin? Co u niej, dawno jej nie widziałem -powiedział Thomas
-Dobrze- powiedziałam
-A co tam masz?-spytał Kubiak, ale na szczęście winda się otworzyłam więc ruszyłam do  pokoju środkowego, odebrałam klucz od Nowakowskiego i ruszyłam do pokoju Kevina tym razem schodami. Gdy stanęłam przed odpowiednimi drzwiami otworzyłam je. Nie wiedziałam jaki jest jego szampon więc wlałam do obu. Toniutti mnie zabije, ale warto będzie. Właśnie miałam wychodzić, gdy usłyszałam zamek od drzwi i głos rozgrywającego. Nie wiele myśląc wyszłam na balkon.
-Jak mogłeś nie zamknąć drzwi? -spytał Benjamin
-Przecież zamykałem!-weszli do pokoju, a ja zauważyłam że w pokoju obok jest otwarty balkon, więc niewiele myśląc przeszłam na niego.
-Zoe co ty wyprawiasz?- spytał zdziwiony Laurent
-Ja? Zwiedzam-powiedziałam śmiejąc się
-Dobra, dobra, to opowiadaj co odwaliłaś?- jak ten człowiek mnie dobrze zna
-ale ciii-powiedziałam, a on kiwnął głową - wlałam chłopakom farby do szamponu, ale
-Tak, wiem że zaczęli -uśmiechnął się - Niezły ruch ale trzebabyło im środki przeczyszczające do wody nalać- powiedział na co się zaśmiałam. Zaczął opowiadać jak to się robiło za jego czasów, czym podsunął mi mnóstwo pomysłów
-Na to bym nie wpadła, dzięki trenerze, wykorzystam następnym razem-nagle usłyszeliśmy czyiś krzyk. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam przez nie a Laurent nade mną też wychylił. To musiało wyglądać komicznie. Zobaczyliśmy rudego Le Roux. Ubawu było po pachy
-Zoe zabiję cię! -krzyknął gdy tylko mnie zobaczył
-Nie zrobisz tego-powiedziałam
-Raz! Dwa -nim zdążył doliczyć biegłam do pokoju a on zaraz za mną, wbiegłam do najbliższego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-Zoe coś się stało?-spytał Stephan po francusku. Fuck, ja to mam szczęście
-Co? Nieeee
-Zoe! Otwieraj drzwi bo je wywarze
-Oj no dobra, wlałam im farbę do włosów, bo oni chcieli zrobić to samo
-wiesz że on poza ryjem nie ma niczego innego, mogłaś wsypać im
-Tak wiem środki przeczyszczające Laurent mnie już oświecił, pomożesz?
-Jasne idź wejdź do szafy- powiedział
-Dzięki- zdziwiona weszłam do szafy. Stephan nigdy nie chciał mi pomóc a tu nagle taka zmian
-No w końcu, o trener. Miło pana znowu widzieć
-Jasne już ci wierzę. Zoe jest w szafie, tylko nic mi tu nie poprzewracać i zamknąć za sobą.- powiedział a ja już zaczęłam śpiewać Ojcze Nasz

Rozdział 7: Ja wcale tak nie robię!

-Koniec? To co to jest? -pokazałam na woreczek-Chcesz sobie życie zmarnować?
-Tak jak ty? Przestań mnie pouczać, sama nie byłaś lepsza-powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Siedziałam jak wryta a z oczu zaczęły mi wypływać łzy 
-Kiedyś zrozumie
-On ma rację. Pouczam go a sama nie byłam lepsza-powiedziałam przypominając sobie swoją głupotę, jednak miałam przy sobie cudownych ludzi, którzy mi pomogli wyjść na prostą
-Chcesz po prostu dla niego jak najlepiej. Nie chcesz aby się stoczył. A teraz o tym nie myśl i chodź na śniadanie, a potem z Earvinem ruszymy po twój telefon-powiedział i otarł mi łzy.
-Nie jestem głodna, spotkamy się może za godzinę na rynku?
-No dobra, tylko nie rób głupot
-Jasne, a ty przypilnuj chłopaków. Niech siedzą w pokojach, albo gdzieś idą -powiedziałam. Atakujący poszedł na stołówkę a ja ruszyłam na miasto. Chodziłam ulicami Łodzi, nagle weszłam w jakąś szarą uliczkę.
-Super kurwa zabłądziłam! -powiedziałam i zaczęłam iść skąd przyszłam. Nie wiedziałam w którą mam iść stronę. W końcu podeszłam do wyglądającego miło chłopaka i spytałam po angielsku
-Przepraszam jak dojdę na rynek? - on tylko wydusił że nie zna angielskiego. Zaczęłam iść przed siebie jakimiś ulicami aż po 20 minutach zauważyłam na rynku wielką grupę nastolatek. Podeszłam bliżej i ujrzałam chłopaków
-Spóźniona -powiedział Earvin
-Gdyby ktoś mi nie wyrzucił telefonu, byłabym na czas-powiedziałam zaciskając zęby ze złości
-Przepraszamy, ale musimy już iść -powiedział Kubiak i odeszliśmy '
-Twój tata się o ciebie pytał -powiedział Nowakowski
-Piotruś! Żyjesz? O wiele lepiej się z tobą rozmawia jak jesteś trzeźwy-powiedziałam i podskoczyłam by zmierzwić mu włosy
-Czemu nie chwaliłaś się że masz brata?-spytał Kubiak
-Widocznie nie słuchałeś. Czemu w ogóle wszyscy tutaj jesteście?
-A myślałaś że uśmiecha nam się cały dzień siedzieć w pokoju jak możemy iść się nażreć
-Dobra, rozumiem, ale najpierw idziemy po telefon
-Mogę! Mogę prowadzić? Będę waszym przewodnikiem! Proszę
-To prowadź -powiedział Możdżonek
-Dzień dobry państwu. Dziś będę waszym przewodnikiem w drodze do Media Expert, a więc tak po prawej stronie jest fontanna a tam dalej
-Skończ już widzę -powiedział N'Gapeth i razem z nim ruszyłam po telefon. Po 20 minutach wyszliśmy na zewnątrz gdzie czekała cała reszta. Obraliśmy kierunek galeria. Chłopaki zamówili sobie w KFC po parę zestawów a ja siedziałam z jednym burgerem i dziwiłam się że im się jeszcze rzygać nie chcę. Jestem wielką fanką jedzenia, ale tyle to ja chyba przez miesiąc bym nie zjadła. Po pół godzinie wszyscy już zjedli i ruszyliśmy do sklepów. Do chłopaków co chwila ktoś podchodził, a oni cierpliwie rozdawali autografy i robili zdjęcia, ja w końcu nie wytrzymałam i sama poszłam. Zrobiłam zakupy i zaczęłam wracać do hotelu. Gdy znalazłam się już w pokoju zauważyłam że Thomas też jest więc chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał
-Zoe, przepraszam wiem że się o mnie martwisz, ale obiecałem ci więc dotrzymam słowa. Ty też mi obiecałaś że mnie nie będziesz kontrolować i sprawdzać. Nie chce się z tobą kłócić, jesteś moją siostrą -podeszłam tylko do niego i się wtuliłam
-Zoe-do pokoju wszedł Jenia- O jacy wy słodcy, żałuje że nie miałem takiej siostry -zaśmiał się - Ale Thomas, wybacz bo porywam ją dziś do kina
-Ty chcesz iść ze mną do kina!? Od kiedy?-zaśmiałam się
-Bawcie się dobrze, ja idę do Rouzie. Pewnie będzie kazanie-przewrócił oczami
-Jak wrócę to pogadamy też-powiedział Jenia- To idziesz czy nie?- wyszłam szybko z pokoju i udaliśmy się spacerkiem do kina.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak mi ciebie brakuje.-powiedział a ja wtuliłam się w jego ramię
-Nie widzieliśmy sie miesiąc a ty już tęsknisz? Co będzie jak nie będziemy się widywać po parę miesięcy?- zaśmiałam się chociaż też za nim cholernie tęskniłam
-Nie pozwolę na to-uśmiechnęłam się do niego
-Ale ja wybieram film-powiedziałam
-Nie bo znowu wybierzesz jakiś beznadziejny i wyjdziesz po 15 minutach
-Ja wcale tak nie robię!-powiedziałam. Gdy dotarliśmy kupiliśmy bilety i popcorn. Po paru minutach siedzieliśmy już na sali i czekaliśmy na film. Standardowo pół godziny reklam. Po połowie filmu byłam tak znudzona że zasnęłam. Jenia szturchnął mnie w bok
-Nie śpię-powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej
-Mhhmm, dobra chodź bo ja też zaraz zasnę
-Wybornie-powiedziałam i cichaczem wyszliśmy z sali. Udaliśmy się na spacer. Chodziliśmy ulicami i wspominaliśmy dawne czasy szkoły, wakacje, zgrupowania.
-Wracajmy bo zaraz mi zamarzniesz -powiedział
-Przestań jest ciepło-pochylił się nade mną i dotknął ustami moje czoło. Uwielbiam jak się tak o mnie martwi
-Ty masz chyba gorączkę. Wracamy-powiedział i praktycznie pociągnął mnie
-Wiesz że idziemy w złą stronę?-spytałam gdy tylko się zorientowałam
-Cholera, masz bluzę
-Nie chcę ciepło mi
-Ja się ciebie nie pytam tylko ci to uświadamiaj zakładaj-powiedział i zrobiłam to co  mi kazał. Spacerkiem wtedy doszliśmy do hotelu, gdzie od recepcji było słychać jakieś wrzaski. /Od razu rozpoznałam głos Earvina
-Kurawa chłopaki, oni już wracają. Sprzątać-krzyczał na cały hotel

Rozdział 6: Czemu mi nie ufasz?

Niestety nie mieliśmy wystarczająco pieniędzy na taksówki, więc znaleźliśmy autobus. Po 10 minutach byliśmy już z powrotem w moim pokoju.
-Patrzcie co jeszcze znalazłam -powiedział Pit i wskazał na wódkę
-Oddaj to mi -powiedział Kubiak
-Śnisz! Moje-powiedział i wytknął mu język. Jakież to inteligentne.
-Zzziomekk pooozieli się -powiedział Ervin
-Dajcie szklanki-powiedziałam i wzięłam od Piotrka wódkę
-Kto szybciej wypije?-zapytał Możdżon
-Marcin! Chcesz żeby całkiem się zachlali? -spytał Bednorz
-Bynajmniej śmiesznie będzie- odpowiedział wzruszając ramionami
-To na 3, Zoe jesteś sędzią -powiedział Piotrek
-Raz, trzy! -krzyknął Marcin
-Dobra koniec tego dobre, chce mi się spać więc wynocha -powiedziałam
-Chcesz żebyśmy wyszli?- przytaknęłam -A co jak się przewrócimy, coś się stanie, albo trenerzy nas zobaczą?
-Dobra okey, ale ja idę spać, na moim łóżku i nie wiem jak wy się zmieścicie na podłodze- powiedziałam i położyłam się na łóżko
-Zoe, mogę?-spytał Jenia
-Nie, cały śmierdzisz wódką -powiedziałam, zrobił minę zbitego psa- No dobra-powiedziałam i posunęłam mu się. Chłopaki coś tam jeszcze mamrotali, a ja zasnęłam prawie natychmiast
      Rano obudził mnie dzwonek telefonu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Ervin wyrzuca go przez okno
-Ervin!-pisnęłam
-No co? Obudził mnie!
-Nie interesuje mnie to rozwaliłeś już 3 mój telefon w tym roku, a jest dopiero czerwiec! Teraz zapierdalaj po niego i módl się żeby był cały bo jak nie to marsz od razu do sklepu po nowy!
-Ciiiii głowa mi pęka
-Nie interesuje mnie to, wypad!
-Czego się tak drzecie? Która w ogóle godzina? -spytał Antonim
-Nie wiem bo ten pojeb wyrzuciła mój telefon
-Serio Ervin? Znowu?-on tylko wzruszył ramionami i poszedł na dół po mój telefon
-Ej! Go tutaj nie ma-krzyknął z dołu
-Jak to? Przecież nie wyparował
-AA dobra jest tu- po chwili wrócił i przyniósł mi 3 części od mojego iPhona
-Super po prostu świetnie!
-Zoe, daj spokój kupię ci nowego
-Wal się
-Dobra wstawać wszyscy, nie ma spania
-Człowieku cóż żeś uczynił?
-No przepraszam. Lepiej?-nic nie odpowiedziałam -Zoe no, nie gniewaj się już - cisza. Po chwili ktoś zapukał do drzwi
-Zoe, śpisz?-usłyszałam ojca, wszyscy popatrzeliśmy na siebie. Po chwili usłyszeliśmy tylko jak odszedł
-Możemy iść nawet teraz po ten telefon jeśli chcesz. Będzie po sprawie
-Po sprawie? Daj twój telefon to też go wyrzucę tak że potrzaska się na 3 części
-O czym wy mówcie?-spytał Bartek
-Ervin wyrzuciła jej telefon
-Macie coś na kaca?
-Masz-rzuciłam w niego siatką z witaminami.
-Ej, ja nie lubię jak jesteś na mnie zła
-Dobra, daruj sobie, przeżyję, ale jeśli jeszcze raz wyrzucisz mi telefon to nie żyjesz
-Moja kochana -powiedział i mnie przytulił, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Zostałam tylko ja Bartek i Rouzier. Ktoś znowu zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć a chłopaki dalej sprzątali. Jedyni porządni z całej bandy rozwydrzonych bachorów
-Thomas? Co ty tu robisz? -spytałam zdziwiona
-Gdzie twoje maniery? Nie ładnie się tak witać -zaśmiał się a ja się w niego wtuliłam. Wyszłam na korytarz i zamknęłam drzwi
-Miałeś przyjechać później
-Chciałem po prostu się z tobą zobaczyć -powiedział, drzwi się otworzyły i wyszedł Bartek
-Ogarnięte-uśmiechnął się
-Dzięki-powiedziałam i weszłam z Thomasem do pokoju
-Siostra nie martw się jestem czysty, ten odwyk pomógł, naprawdę
-Wierzę ci,-powiedziałam choć tak naprawdę bardzo sie martwiłam, że to kolejne kłamstwo
-Okey, mogę się u ciebie zatrzymać? Nie meldowałem się jeszcze
-Jasne nie ma sprawy
-Dobra a teraz wybacz, ale idę się przywitać z ojcem -kiwnęłam głową i tylko gdy wyszedł zaczęłam przeszukiwać jego rzeczy
-Zoe! Co ty robisz? To twój brat-poinformował mnie Rouzie
-Serio? Nie wiedziałam. Właśnie dlatego nie chcę żeby znowu się to stało. Antonin raz odpuściłam i wiesz jak się to skończyło, nie chcę żeby się powtórzyło-powiedziałam i dalej szukałam, po chwili zamarłam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać
-Wiedziałem że to zrobisz! Czemu mi nie zaufasz? Powiedziałem ci że to koniec, a ty przeszukujesz moje rzeczy
-Koniec?! To co to jest?-pokazałam na woreczek

Rozdział 5: Chłopaki brać ją!

-Na pewno nie umie! Śnisz! -krzyknęłam i tupnęłam nogą jak mała dziewczynka, którą w porównaniu do tych wieżowców z nadwyżką testosteronu byłam
-Oj Mała twój pokój jest najdalej od tych diabłów-powiedział Jenia
-Ale posprzątacie tu, tak?- jasne Zoe jakbyś ich nie znała. Zawsze mówią że oczywiście, że nie zostawią cię z tym samej, a gdy tylko skończy się alkohol ich już nie zobaczę
-Ehh, no dobra. To u ciebie o 20. powiedz to tamtym chłopakom -powiedział Kevin i uradowany wyszedł z pokoju. Spojrzałam na zegarek miałam jeszcze 2 godziny więc włączyłam telewizor, i zaczęłam oglądać jakiś mało interesujący film, wcześniej jeszcze pisząc do Bartka co i jak. Po chwili drzwi od pokoju otworzyły się z imipenem a do środka wpadł przerażony Jenia
-Zoe, pomóż zepsuli mi bluzę-powiedział i podał mi ubranie
-Jak ty to zrobiłeś?-spytałam widząc dziurę na środku. Naprawdę jak oni mnie nie zabiją to chyba sama popełnię samobójstwo przed końcem Ligii Światowej
-Nie ja tylko Le Rox z Laffine. Ale jak to ja nie wiem, co mam zrobić jak mam tylko jedną, trener mnie zabije- zaczął nerwowo chodzić po pokoju z czego miałam niezły ubaw, jednak ogarnełam się gdy rzucił mi mordercze spojrzenie.
-Weź moją -powiedziałam i wygrzebałam z walizki bluzę identyczną, zresztą ona i tak była Tilliego
-Skąd ją masz?
-Od Kevina, dał mi ją jak odprowadzał mnie po urodzinach Kima
-Aaaa pamiętam, chwalił się wtedy że będzie twoim ulubieńcem, bo coś mu wtedy powiedziałaś, a jak na następny dzień powiedziałaś do niego ,,Arabie" chłop się załamał-zaśmiał się
-Dobra dobra, bierz bluzę i spadaj -powiedziałam a on znikł zamykając drzwi.

*23:07*
Ja nie wierzę jak można tak szybko się napić? Kurek z Ervin'em od 15 minut próbują sobie zmierzyć bicepsy. Naprawdę to rozumiem, ale żeby mierzyć je ogórkami? Powoli tracę wiarę w tych ludzi.
-Hah wygrałem -krzyknął Bartek
-To niesprawiedliwe twoje ogórki były cieńsze - protestował N'Gapeth
-Zamknąć mordy Stephan idzie!- do pokoju wparował Możdżonek i zamknął szybko drzwi. Nowakowski zaczął się chichrać jak jakieś dziecko po czym każdy już zaczął się śmiać
-Mordy śmiecie- powiedziałam na co ucichli. -Idę sprawdzić gdzie on jest, jeśli któryś się odezwie wykastruje-powiedziałam i wyszłam z pokoju
-Zoe co ty robisz?- przede mną wyrósł Stephan. Serio czy oni w tych hotelach naprawdę mają jakieś kryjówki
-Nie mogę zasnąć więc postanowiłam pochodzić, a ty?
-Sprawdzam czy wszyscy śpią i wygląda na to że śpią
-Nie dziwię im się, po takich ciężkich treningach
-Właśnie to jak ty nie możesz spać to może chciałabyś z nami trenować
-Nie, nie chcę przeszkadzać
-Nie będziesz widzimy się pojutrze na siłowni o 10 -pozwiedzał i odszedł. To się wkopałam. Wróciłam do pokoju
-O kochanie już jesteś, chodź gramy w butelkę - powiedział Kevin i poklepał miejsce obok siebie
-Masz kręć -Kubiak podał mi butelkę, więc zakręciłam i wypadło na Grebennikova
-Kochanie moje- uśmiechnęłam się do libero
-Proszę tylko nie to
-Dawaj i tańcz- powiedziałam i pokazałam Bednorzowi, żeby to nagrał


Wszyscy zaczęli się śmiać. Po kolejnych rundach padło na mnie. Mogłam się tego po nich spodziewać
-Parówo kto ci się najbardziej podoba oprócz oczywiście mnie bo to logiczne -powiedział Kubiak
-EEEe ty sobie uważaj tylko ja mogę na nią tak mówić, prawda skarbie?
-Jasne, a wracając do  pytania to oczywiście że Kevin - zaśmiałam się
-Masz kochana słabość do Tillich - powiedział przyjmujący na co zgromiłam go spojrzeniem. Inni nawet nie zauważyli
-Ej, też macie ochotę żeby zagrać?-spytał Kurek, który jeszcze przed chwilą spał mi na kolanach
-Po co chcesz grać skoro was rozjebie-powiedział Ervin. Nie jest dobrze
-Wy? Hahah moja babcia gra lepiej niż ty
-A chcesz się przekonać?- nie, nie nie i jeszcze raz nie.
-No dawaj
-Chłopaki moje przyjaciele, spokojnie. Jeśli chcecie się przekonać to chodźmy 2 kilometry stąd jest boisko, tylko piłkę trzeba znaleźć -powiedział jakże wspaniałomyślny Pit.
-Nic prostszego, nasza Zoe wejdzie do trenera i weźmie mu piłkę
-Nie, nie i jeszcze raz nie. Po pierwsze nigdzie nie idę i wy także. Nie będziecie się po nocach włóczyć żeby zagrać. o 12 w nocy
-My nie będziemy? Chłopaki brać ją, ja pójdę po piłkę a wy ją wynieście zanim wszystkich zbudzi-powiedział Ervin i nawet nie zdążyłam zareagować a byłam już przy drzwiach wejściowych
-Chłopaki proszę was, wróćmy do pokoi. Jeszcze sobie coś zrobicie i wtedy będzie na mnie
-Luzik matka, damy radę, znam to miasto jak własną rękę - powiedział Nowakowski i się zaśmiał, nie daruję im tego
-Mam! Mamy piłkę, Ziom prowadź- szliśmy i szliśmy, a w zasadzie to oni szli a mnie niósł Kubiak. Przecież on jako kapitan powinien ich ogarnąć a nie?
-Osz kurwa zgubiłem się -powiedział Nowakowski a Kubiak zrzucił mnie na ziemię. Syknęłam z bólu
-Ej, Zoe wszystko okey? Kochanie proszę odezwij się. Chłopaki ona się nie odzywa
-Zamknij się i pomóż mi wstać! Pit! Mówiłeś że się znasz!- zresztą po co ja to mówiłam, przecież to Nowakowski. Kto jak kto ale on nawet potrafił zgubić torbę treningową w pokoju. Tak w pokoju zgubił torbę, którą szukał przez pół dnia i wiecie gdzie była? Pod prysznicem! Proszę o minutę ciszy dla tego pana
-Oj, no bo coś mi się pomieszało. Czekaj zaraz sprawdzę - oślinił palca i uniósł go ku górze. Boszzzzz z kim ja żyję. Po chwili ruszyliśmy dalej, tym razem szłam już o własnych siłach. Po 20 minutach spaceru dotarliśmy na boisko
-Wiecie co w sumie to mi się odechciało-powiedział Ervin
-Mi też -powiedział Bartek i wszyscy ich poparli.
-Zajebie! Obiecuję! Wiecie co róbcie co chcecie ja z Bednim bierzemy taksówkę i wracamy do hotelu. -powiedziałam
-Ej, zostawicie nas?
-Trzeba było się kurwa słuchać jak mówiłam żeby nigdzie nie iść
-Ty coś mówiłaś? Przecież sama chciałaś iść grać. Pit nie będziemy gorsi, zamów taksówkę
-Czekaj, jedna to będzie za mało trzeba 2 wziąć
-Piter jak ty chcesz wziąć 2 taksówki na 20 ludzi?


-Jakie 20? Przecież oni jadą swoją -wskazał na mnie i Bartka. Zabij! Obojętnie jak po prostu zabij