środa, 6 czerwca 2018

Rozdział 10: Ding dong, gratulacje bystrzaku

-Co? Nic o tym nie wiem. Ostatnio nie rozmawialiśmy, z kim? - powiedziałm gdy już sie otrząsnęłam
-Z Kim'em Tillim
-Co? Ale jak to?
-Co jak?-spytał Kevin
-Czemu nie powiedziałeś mi że Jackline jest w ciąży z twoim bratem?! -w oczach miałam łzy
-Kto ci to powiedział?
-Ja, a coś nie tak?-spytał Jenia
-Nie nic, wiecie co muszę iść do ojca już, Kevin odprowadzisz mnie?- powiedziałam i zabrałam do klatki Rona
-Jasne -gdy tylko zamknęłam drzwi za sobą rozpłakałam się
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? W sumie dlaczego oni mi nie powiedzieli
-Ja nie chciałem cię martwić, wiedziałem że ty jeszcze coś do niego czujesz i nie chciałem żebyś była smutna
-Jak ona mogła mi to zrobić wiedziała że go kocham- powiedziałam próbując się opanować
-Zoe myślałem że w końcu dałaś sobie z nim spokój, po tym jak cię zostawił
-Dałam sobie spokój? Jak? Wyjechał, ale to nie znaczyło że przestałam go kochać.
-Mała ty też dla niego wiele znaczyłaś ale
-Kevin nie broń go, w sumie mam już tego dość, nie będę tracić na niego więcej czasu. Idę ochłonąć a ty zostajesz tutaj-powiedziałam i pomimo jego sprzeciwów i tak wyszłam uprzednio jeszcze wrzucając Rona do pokoju taty. Ruszyłam do najbliższego sklepu. Kupiłam wino i fajki. Po powrocie usiadłam nawet nie wiem gdzie. Zaczęłam pić, aż ktoś otworzył drzwi
-Emm Coś się stało? Kim jesteś?
-Czy to ma znaczenie? Nie udawaj że cię to obchodzi -mówiłam nawet nie patrząc na to kto to, ale gdy spojrzałam w górę zauważyłem Juantorene
-Zoe Blain? Nie wierzę że cię tu widzę. Właź -powiedział. Kiedyś na jednym z turniejów spotkałam go i zakolegowaliśmy się, nic specjalnego
-Osmany powiedz co ze mną nie tak?-ocho chyba już mi wystarczy tego wina skoro zaczynam pytać się Osmanego o takie rzeczy
-Zoe co się stało? Pierwszy raz widzę cię taką. -powiedział a z łazienki wyszedł jego współlokator tylko w ręczniku. Była bardzo przystojny. Zoe łejt, alkohol źle na ciebie działa
-Yyy Osmany o co chodzi? kim ona jest?
-Zoe Blain -powiedziałam obojętnie i wzięłam kolejnego łyka
-Matteo Piano-powiedział, był cholernie przystojny. Zoe!!
-Zoe to co się stało?- spytał jeszcze raz
-Jak to o co może chodzić? O faceta pewnie-powiedział te ten Pianka
-Ding dong, gratulacje bystrzaku-powiedziałam i rzuciłam pustą butelkę
-Jenia? Myślałem że jesteście przyjaciółmi
-Uuu friendzone -zaśmiał się Pianka
-Stul pysk nie chodzi o Jenie, a poza tym nie mam zamiaru z wami o tym rozmawiać. Skończyłam już to opłakiwać-powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
-Ale już? Nawet nie dałaś nam nic powiedzieć, wesprzeć jakoś- zdziwił się Osmany
-Słuchaj jestem piana, zmęczona, głodna, więc mam ważniejsze sprawy niż jakiś facet, bay-powiedziałam i wyszłam. Nie wiedziałam dokąd mam iść ale włączyła mi się głupawka i zaczęłam się strasznie śmiać. Wyszłam z budynku i skierowałam się do innego. Nie wiedziałam co robię, po prostu szłam. Nagle zderzyłam się z ścianą i upadłam na podłogę
-Przepraszam nie chciałem- odpowiedział jakiś wieżowiec
-Spokojnie, żyję, nic mi nie jest-powiedziałam i chciałam wstać ale znów upadłam. Zaczęłam się śmiać
-Zoe?-spojrzałam w górę i mnie zmroziło. Od razu wytrzeźwiałam  -Co ty tutaj robisz?
-Zwiedzam a co?-powiedziałam i go chciałam wyminąć ale odwróciłam się i powiedziałam- A poza tym gratuluję, będziesz ojcem. Pozdrów Jack
-Jesteś piana, odprowadzę cię
-Martwisz się o mnie? Daruj sobie, dałam sobie radę wtedy dam i teraz. Pieprz się -powiedziałam i gdy odwracałam się on mnie zatrzymał
-Dzwonie po Jenie
-Rób co chcesz to twoje życie, ale puść mnie- nie reagował -Słuchaj albo ,mnie puścisz albo zacznę krzyczeć -nic, próbowałam się wyrwać ale wtedy złapał mnie mocniej- Puszczaj mnie to kurwa boli rozumiesz? Nie obchodziłam cię wtedy więc teraz też nie powinnam.-wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i uciekłam. Wybiegłam z budynku i usiadłam na ławce. Zapaliłam papierosa. Jakie to przewidywalne. Załamana dziewczyna topi smutki w alkoholu i papierosach. Cóż każde wielkie love story się tak kończy
-Chciałem ci powiedzieć ale bałem się -powiedział przysiadając się do mnie
-Bałeś się? Chcesz zrobić coś dla mnie?-kiwnął głową - zniknij z mojego życia tak jak zrobiłeś to za pierwszym razem-powiedziałam i odeszłam do Jeni, który szedł w moją stronę. Wtuliłam się w niego i wróciłam z nim do pokoju
-Połóż się i idź spać okey, ja zaraz przyjdę-powiedział i wyszedł. Obudziłam śpiącego Kevina
-Parówa co ty tu robisz?
-Spotkałam go
-I co? Co mówił?
-Nie pamiętam, głowa mnie boli-powiedziałam, choć pamiętałam tylko urywki tej rozmowy
-Połóż się i śpij, okey?-kiwnęłam głową i wróciłam do łóżka Jeni,
-Kevin?
-Co?
-Już go nie kocham-powiedziałam i całkowicie odpłynęłam
   Rano obudziły mnie krzyki. Podniosłam się i myślałam że głowa mi pęknie.
-A czego ty się spodziewałeś?! Zrób tak jak ci powiedziała i zostaw ją w spokoju..... Tak wiem że jesteś moim bratem, ale to jej decyzja-rozłączył się
-Kevin gdzie Jenia?
-Podszedł ci po jakieś tabletki na ból głowy, zbieraj się zaraz idziemy na śniadanie-powiedział
-Okey ale walizki mam u taty w pokoju-powiedziałam
-Nie, niedawno je przyniosłem. Idź się ogarnij bo wyglądasz strasznie
-Dzięki wiesz-powiedziałam i zabierając rzeczy poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam, pomalowałam i ubrałam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz