niedziela, 12 listopada 2017

Rozdział 3: DO CZEGO JEST ZDOLNA KOBIETA?

Rozdział 3
-Zoe, coś się stało?-spytał z troską w głosie
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile się zdarzyło
-Ej, coś ci się stało?
-Tata kupił mi GTR Nissimo! Jenia jak tylko przyjedziesz do Polski zabiorę cie na przejażdżkę-powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem. Ktoś odwrócił się i spojrzał się, ale mało mnie to obchodziło
-Poczekaj chwilę, bo Kevin pcha się do telefonu
-Siema parówo- mogę się założyć, że szczerzył się do telefonu 
-Cześ Kevin-przewróciłam tylko oczami 
-Ej, dlaczego na mnie nie krzyczysz za parówę?- Czy ten człowiek ma tylko takie głupie pytania?
-Bo to jest najlepszy dzień w życiu- zaśmiałam się
-Przykro, dopiero co nas opuściłaś i już tak fajnie ci? -spytał i mogę się założyć że wytarł niewidzialną łzę
-Ty mój kochany arabie tata kupił mi Gtr'a nissimo. Czujesz to?-spytałam
-Pierdolisz? -to była najinteligentniejsza odpowiedź na którą stać Kevina. Dlatego z całego serca współczuje jego dziewczynie, której pewnie nie znajdzie, ale marzyć można. 
-Chyba ty.- równie zacna odpowiedź, przecież nie mówiłam że jestem lepsza.
-Zaprosisz na przejażdżkę?
-Jasne wpadnę do ciebie jak tylko ogarnę drogę do Kędzierzyna
-Zoe! Jak chcesz sie przejechać jeszcze dziś to chodź -krzyknął tata
-Chłopaki wybaczcie ale moje nowe autko wzywa. Papatki-powiedziałam i się rozłączyłam nie czekając na żadne ckliwe pożegnanie, bo takiego bym niedostała.
-To jest Bartek Bednorz i Michał Kubiak- przedstawił mi siatkarzy
-Zoe Blain. -powiedziałam i podałam im rękę - To mogę jechać?
-Tak, ale z nimi. Oni doskonale znają okolicę i przy okazji poznasz ich trochę- jaki tatuś stał się opiekuńczy. Szkoda że jak miałam 16 lat to nie martwił się że jadę sama z 19 letnim facetem przez pół kraju, ale kto by tam to wypominał
-No, okey -powiedziałam i razem wsiedliśmy do auta, ja oczywiście za kółko. Rozmawialiśmy po angielsku i powiem że chłopaki są naprawdę świetni. Opowiadali mi wiele śmiesznych historii związanych ze Spałą. Doszłam do wniosku że nie będę się z nimi nudzić i doszłam do wniosku że chyba każda kadra jest równie walnięta
-Gdzie ty się tak nauczyłaś jeździć?-spytał jak dobrze pamiętam Michał
-Może w szkole jazdy? -zaśmiałam się. Tyle lat spędzonych z przerośniętymi facetami nauczyły mnie takich odpowiedzi. Nic już na to nie poradzę
-A mogę poprowadzić?-spytał
-No okey, tylko mnie nie zabij -powiedziałam
-Skoro ty nas nie zabiłaś na tych drogach to będzie dobrze
-Twierdzisz że nie umiem jeździć?-spytałam i gwałtownie zahamowałam
-Nie, właśnie jestem pod wrażeniem że z taką prędkością jedziesz po takich drogach - wzruszyłam jedynie ramionami
-Słuchajcie wejdźmy jeszcze do sklepu, muszę zrobić zapasy- poruszył zabawnie brwiami na co głośno się zaśmieliśmy. Po chwili zatrzymaliśmy się przed biedronką i zrobiliśmy zakupy. Głównie słodycze jak pewnie już się każdy domyślił. Następnie obraliśmy już kierunek ośrodek.
-Może chcesz do nas wpaść, będziemy grali w pokera, poznasz przy tym lepiej chłopaków. To co? -spytał Michał gdy wysiedliśmy z auta
 -Z chęcią, o której?
-Dogadamy się na kolacji. o kurwa Stephan- ich mina była bezcenna. Nigdy nie widziałam żeby ktokolwiek tak się wystraszył na tą słodką buzię Stephana
-Dobra nie panikuj, powiecie że to dla mnie i jako dżentelmeni mi niesiecie -powiedziałam śmiejąc się
-O już jesteście, pamiętajcie że za 30 minut kolacja, a teraz zmykać do pokoi -powiedział na chwilę przystając i patrząc się na przyjmujących
-Jasne, już idziemy, tylko odniesiemy to Zoe do pokoju
-Zoe przecież ci mówiłem że jak dalej będziesz tyle jeść to w końcu po boisku będziesz się turlać  - powiedział trochę żartem a trochę serio
-A ja ci mówiłam że nawet jak się będę turlać to będę grać lepiej niż ty-powiedziałam na co Stephan tylko pokręcił głową. Kocham jego minę za każdym razem gdy mu coś napyskuje. Sam chyba już się do tego przyzwyczaił, więc odszedł
-On ci tak łatwo uwierzył?- spytał zdziwiony Michał
-A czemu nie? Zna mnie i wie do czego jestem zdolna jeśli chodzi o jedzenie-zaśmiałam się - Dobra ja idę jeszcze do ojca po klucz do pokoju, pogadamy potem-powiedziałam, gdy już prawie odeszli przypomniawszy sobie że nie wiem gdzie on ma pokój-Chłopaki!
-115, 3 piętro od windy prosto i potem w lewo-krzyknął Bartek
-Dzięki-powiedziała, ale chyba nie usłyszał. Po paru minutach dotarłam pod właściwe drzwi. Niby taki mały ośrodek a już się prawie pogubiłam.
-Zoe, i jak przejażdżka?- spytał tata
-Fajnie, a powiesz mi gdzie mam pokój?
-Przepraszam zapomniałem całkiem, zaraz pójdę do recepcji i to załatwię -powiedział. Po chwili wrócił i dał mi kluczyki, wytłumaczył wszystko, więc wzięłam wszystko razem moim bagażem i ruszyłam do windy
-90,90 -mówiłam na głos i szukałam odpowiedniego pokoju. W końcu znalazłam, jednak zamek w drzwiach nie chciał ze mną współpracować -Pieprzone drzwi! -krzyknęłam
-Daj pomogę -powiedział Bartek, który pojawił się nie wiadomo skąd. Ten ośrodek zaczyna mnie przerażać. Ma jakieś tajne przejścia czy co? Ale wróćmy do moich drzwi od pokoju, które Bartek otworzył bez najmniejszych trudności.
-Dziękuje po raz kolejny -zaśmiałam sie
-Zawsze do usług, idziesz na kolację?
-Jasne tylko to odstawię -powiedziałam i razem ruszyliśmy na stołówkę, gdzie jeszcze nikogo nie było. Wzieliśmy swoje porcję i usiedliśmy do pustego stołu. Zaczęliśmy rozmawiać i trochę bardziej go poznałam, po parunastu minutach przyszła cała reszta i się dosiadła. Omówiliśmy kiedy gramy
-I tak nie wygrasz ze mną, ja zawsze wygrywam -powiedział bardzo pewny siebie Marcin
-Czas to przerwać, dobra ja idę do pokoju, do potem -powiedziałam i wstałam odnosząc jeszcze talerze
-Ej, poczekaj, też idę -powiedział jak dobrze pamiętam Zatorski, człowiek potrafi doprowadzić do łez, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Rozstaliśmy się pod moim pokojem. Jenia, ten to ma wyczucie. Gdy tylko się położyłam zobaczyłam że dzwoni. Gadałam z nim, dopóki Zati nie przyszedł oznajmić że zaczynamy grę. Już się po prostu nie mogę doczekać jak rozwalam im wszystkim tyłki. Tak, ta skromność jest dziedziczna.