niedziela, 29 października 2017

Rozdział 2: POŻEGNANIA BYWAJĄ CIĘŻKIE

Gdy wróciłam do domu od razu udałam się do biura ojca.
-Już się martwiłem, dobrze że jesteś. Przepraszam, ale ostatnio mam dużo na głowie i oberwało ci się przez to- powiedział i poklepał miejsce obok siebie na kanapie. 
-No ja też nie jestem bez winy, to co zgoda?-uśmiechnęłam się 
-Jasne, a w pokoju masz ofertę klubu. Obiecaj, że chociaż ją przeczytasz i daj mi znać czy chcesz przeprowadzić się do Polski -powiedział łagodnie 
-W sumie to co do wyjazdu się zdecydowałam, ale o klubie na razie nie chcę myśleć, powiem ci gdy go zobaczę
-Dobrze, rozumiem,wiesz jak chcesz możesz przylecieć z mamą i Thomasem pod koniec sierpnia albo jechać ze mną pojutrze na zgrupowanie
- Mogę jechać z tobą? Thomas tez jedzie?
-Jasne że tak, ale wyjeżdżam pojutrze. Nie chcesz spędzić więcej czasu z Jenią?
-Nie, on musi też skupić się na reprezentacji i przygotować się na sezon we Włoszech
-Czyli ci powiedział?
-Tak, a w ogóle to skąd wiedziałeś?
-Mój znajomy jest teraz prezesem klubu i zadzwonił do mnie. Rozwija się chłopak-powiedział i spojrzał się na mnie
-Tak, w końcu spełnia marzenia. Wiesz co ja idę do Jackline i wrócę dość późno więc nie czekajcie
-Dobrze, pa-powiedział i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek. Pobiegłam na górę się przebrać w jakieś wygodne dresy po czym udałam się do Jackline. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym dniu
-Bardzo jesteś na niego zła?- dlaczego pytają się czy jestem na niego zła? To nie jest ważne, bo nawet skoro jestem to i tak nie pozwolę mu zostać 
-Mam być zła bo spełnia marzenia i chce się rozwijać? To jest jego szansa
-I ani trochę nie jesteś na niego wkurzona?
-Jestem trochę zła że mi nie powiedział, ale nie wiesz jak on zawsze marzył by tylko zagrać w takim klubie jakim jest Macerata
-Jesteś pewna że nie chcesz z nim jechać?
-Gdybym chciała to bym pojechała - rozmawiałyśmy jeszcze o różnych sprawach. Jej i Rona najbardziej będzie mi brakować w Polsce.
   Te trzy dni minęły zdecydowanie za szybko. Większość czasu spędziłam z Jackline. Przed wyjazdem na lotnisko za namową przyjaciółki udałam się do Jeni. Zapukałam do drzwi, ale nic. Gdy chciałam już odchodzić Jenia otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka
-Ja tylko przyszłam się pożegnać i zaraz jadę-powiedziałam i miałam w oczach łzy. Niby mieliśmy takie rozłąki, ale wtedy wiedziałam że gdy wrócę do domu to on tam będziena mnie  czekał, a teraz? 
-Spokojnie nie tylko ja się chcę z tobą pożegnać -powiedział i po chwili ujrzałam całą reprezentację
-Kochani jesteście -powiedziałam śmiejąc się 
-Zoe moja kochana parówo obiecaj że będziesz mnie odwiedzać w Kędzierzynie
-Kochany arabie, ja nie wiem gdzie to jest-zaśmiałam się, wciąż mając łzy w oczach. Na koniec został mi jeszcze Rouzier i Jenia
-Mała uważaj na siebie i pamiętaj że zawsze możesz do mnie zadzwonić-powiedział zamykając mnie w szczelnym uścisku 
-Dzięki Rouzier jesteś kochany. Obiecuję -powiedziałam 
-Twój przyjaciel zaraz zje mnie wzrokiem, więc idź się z nim pożegnaj-powiedział cicho
-Będę za tobą tęsknić -powiedziałam przytulając Jenię, ledwo powstrzymałam płacz
-Ja za tobą też. Będę cię odwiedzać jak tylko będę mógł, ale nie płacz mi tutaj teraz bo zaraz nigdzie nie pojedzisz 
-Ja tez postaram się zawitać we Włoszech. I pamiętaj że bez mistrzostwa Włoch nie chcę cie widzieć
-Będę tak bardzo za tobą tęsknił  -powiedział. Dostałam sms'a od taty że już jedziemy, więc ostatni raz przytuliłam libero. Wszystkim dałam buziaka i życzyłam sukcesów, po czym wsiadłam do auta i razem z nim ruszyliśmy w stronę lotniska.W czasie trwania lotu zdałam sobie sprawę jaką jestem szczęściarą. Są dla mnie jak rodzina, gdy tylko się coś się stało zawsze byli. Nie twierdzę że teraz już tak nie będzie, ale będzie mi ich brakować. Wspólnych zgrupowań, meczy, treningów czy po prostu jak wszyscy razem siedzieliśmy, nawet ciszy, którą z nimi dzieliłam.
Następnego dnia rano dotarliśmy do nowego domu. Nie powiem bo była śliczny i mój pokój taki jaki chciałam, ale już tęskniłam za tymi idiotami. Codzienna rutyna i śniadanie we dwoje
-Popołudniu jedziemy do Spały,więc  spakuj się na tydzień
-Okey,a jest chociaż jedna dziewczyna w zespole?-spytałam
-Mamy początkującą fizjoterapeutkę więc jeśli wszystko będzie okey to będziesz miała koleżankę -powiedział i po skończeniu śniadania mieliśmy udać się od razu do Spały, gdzie jak powiedział tata czekał na mnie prezent za nieobecność na moich urodzinach, na których nie był już chyba od 10 lat. Zawsze było coś ważniejszego.
-Ale powiedz mi co to takiego - prawie całą drogę próbowałam z niego coś wydusić, ale na nic się to zdało. Przed ośrodkiem zobaczyłam grupkę pewnie siatkarzy, bo poznawałam Stephana, którzy stali w dość dużym kółku i się czemuś przyglądali
-Jesteśmy, a oni zasłaniają twoją niespodziankę
-Auto?-byłam mocno zdziwiona
-Chłopaki odsunąć się, to nie dla was -powiedział po angielsku a oni posłusznie wykonali polecenie. Coś tam między sobą mówili, ale byli zbyt daleko żebym mogła zrozumieć cokolwiek. Gdy już stanęłam naprzeciwko nowego auta nie mogłam uwierzyć w to co widzę
-GTR! Tato kocham cię! Musiałeś wydać fortunę na to auta!
-W końcu ci się należy. To za tą osiemnastkę.
-Jesteś cudowny. Muszę powiedzieć Jeni 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz