Rozdział 3
-Zoe, coś się stało?-spytał z troską w głosie
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile się zdarzyło
-Ej, coś ci się stało?
-Tata kupił mi GTR Nissimo! Jenia jak tylko przyjedziesz do Polski zabiorę cie na przejażdżkę-powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem. Ktoś odwrócił się i spojrzał się, ale mało mnie to obchodziło
-Poczekaj chwilę, bo Kevin pcha się do telefonu
-Siema parówo- mogę się założyć, że szczerzył się do telefonu
-Cześ Kevin-przewróciłam tylko oczami
-Ej, dlaczego na mnie nie krzyczysz za parówę?- Czy ten człowiek ma tylko takie głupie pytania?
-Bo to jest najlepszy dzień w życiu- zaśmiałam się
-Przykro, dopiero co nas opuściłaś i już tak fajnie ci? -spytał i mogę się założyć że wytarł niewidzialną łzę
-Ty mój kochany arabie tata kupił mi Gtr'a nissimo. Czujesz to?-spytałam
-Pierdolisz? -to była najinteligentniejsza odpowiedź na którą stać Kevina. Dlatego z całego serca współczuje jego dziewczynie, której pewnie nie znajdzie, ale marzyć można.
-Chyba ty.- równie zacna odpowiedź, przecież nie mówiłam że jestem lepsza.
-Zaprosisz na przejażdżkę?
-Jasne wpadnę do ciebie jak tylko ogarnę drogę do Kędzierzyna
-Zoe! Jak chcesz sie przejechać jeszcze dziś to chodź -krzyknął tata
-Chłopaki wybaczcie ale moje nowe autko wzywa. Papatki-powiedziałam i się rozłączyłam nie czekając na żadne ckliwe pożegnanie, bo takiego bym niedostała.
-To jest Bartek Bednorz i Michał Kubiak- przedstawił mi siatkarzy
-Zoe Blain. -powiedziałam i podałam im rękę - To mogę jechać?
-Tak, ale z nimi. Oni doskonale znają okolicę i przy okazji poznasz ich trochę- jaki tatuś stał się opiekuńczy. Szkoda że jak miałam 16 lat to nie martwił się że jadę sama z 19 letnim facetem przez pół kraju, ale kto by tam to wypominał
-No, okey -powiedziałam i razem wsiedliśmy do auta, ja oczywiście za kółko. Rozmawialiśmy po angielsku i powiem że chłopaki są naprawdę świetni. Opowiadali mi wiele śmiesznych historii związanych ze Spałą. Doszłam do wniosku że nie będę się z nimi nudzić i doszłam do wniosku że chyba każda kadra jest równie walnięta
-Gdzie ty się tak nauczyłaś jeździć?-spytał jak dobrze pamiętam Michał
-Może w szkole jazdy? -zaśmiałam się. Tyle lat spędzonych z przerośniętymi facetami nauczyły mnie takich odpowiedzi. Nic już na to nie poradzę
-A mogę poprowadzić?-spytał
-No okey, tylko mnie nie zabij -powiedziałam
-Skoro ty nas nie zabiłaś na tych drogach to będzie dobrze
-Twierdzisz że nie umiem jeździć?-spytałam i gwałtownie zahamowałam
-Nie, właśnie jestem pod wrażeniem że z taką prędkością jedziesz po takich drogach - wzruszyłam jedynie ramionami
-Słuchajcie wejdźmy jeszcze do sklepu, muszę zrobić zapasy- poruszył zabawnie brwiami na co głośno się zaśmieliśmy. Po chwili zatrzymaliśmy się przed biedronką i zrobiliśmy zakupy. Głównie słodycze jak pewnie już się każdy domyślił. Następnie obraliśmy już kierunek ośrodek.
-Może chcesz do nas wpaść, będziemy grali w pokera, poznasz przy tym lepiej chłopaków. To co? -spytał Michał gdy wysiedliśmy z auta
-Z chęcią, o której?
-Dogadamy się na kolacji. o kurwa Stephan- ich mina była bezcenna. Nigdy nie widziałam żeby ktokolwiek tak się wystraszył na tą słodką buzię Stephana
-Dobra nie panikuj, powiecie że to dla mnie i jako dżentelmeni mi niesiecie -powiedziałam śmiejąc się
-O już jesteście, pamiętajcie że za 30 minut kolacja, a teraz zmykać do pokoi -powiedział na chwilę przystając i patrząc się na przyjmujących
-Jasne, już idziemy, tylko odniesiemy to Zoe do pokoju
-Zoe przecież ci mówiłem że jak dalej będziesz tyle jeść to w końcu po boisku będziesz się turlać - powiedział trochę żartem a trochę serio
-A ja ci mówiłam że nawet jak się będę turlać to będę grać lepiej niż ty-powiedziałam na co Stephan tylko pokręcił głową. Kocham jego minę za każdym razem gdy mu coś napyskuje. Sam chyba już się do tego przyzwyczaił, więc odszedł
-On ci tak łatwo uwierzył?- spytał zdziwiony Michał
-A czemu nie? Zna mnie i wie do czego jestem zdolna jeśli chodzi o jedzenie-zaśmiałam się - Dobra ja idę jeszcze do ojca po klucz do pokoju, pogadamy potem-powiedziałam, gdy już prawie odeszli przypomniawszy sobie że nie wiem gdzie on ma pokój-Chłopaki!
-115, 3 piętro od windy prosto i potem w lewo-krzyknął Bartek
-Dzięki-powiedziała, ale chyba nie usłyszał. Po paru minutach dotarłam pod właściwe drzwi. Niby taki mały ośrodek a już się prawie pogubiłam.
-Zoe, i jak przejażdżka?- spytał tata
-Fajnie, a powiesz mi gdzie mam pokój?
-Przepraszam zapomniałem całkiem, zaraz pójdę do recepcji i to załatwię -powiedział. Po chwili wrócił i dał mi kluczyki, wytłumaczył wszystko, więc wzięłam wszystko razem moim bagażem i ruszyłam do windy
-90,90 -mówiłam na głos i szukałam odpowiedniego pokoju. W końcu znalazłam, jednak zamek w drzwiach nie chciał ze mną współpracować -Pieprzone drzwi! -krzyknęłam
-Daj pomogę -powiedział Bartek, który pojawił się nie wiadomo skąd. Ten ośrodek zaczyna mnie przerażać. Ma jakieś tajne przejścia czy co? Ale wróćmy do moich drzwi od pokoju, które Bartek otworzył bez najmniejszych trudności.
-Dziękuje po raz kolejny -zaśmiałam sie
-Zawsze do usług, idziesz na kolację?
-Jasne tylko to odstawię -powiedziałam i razem ruszyliśmy na stołówkę, gdzie jeszcze nikogo nie było. Wzieliśmy swoje porcję i usiedliśmy do pustego stołu. Zaczęliśmy rozmawiać i trochę bardziej go poznałam, po parunastu minutach przyszła cała reszta i się dosiadła. Omówiliśmy kiedy gramy
-I tak nie wygrasz ze mną, ja zawsze wygrywam -powiedział bardzo pewny siebie Marcin
-Czas to przerwać, dobra ja idę do pokoju, do potem -powiedziałam i wstałam odnosząc jeszcze talerze
-Ej, poczekaj, też idę -powiedział jak dobrze pamiętam Zatorski, człowiek potrafi doprowadzić do łez, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Rozstaliśmy się pod moim pokojem. Jenia, ten to ma wyczucie. Gdy tylko się położyłam zobaczyłam że dzwoni. Gadałam z nim, dopóki Zati nie przyszedł oznajmić że zaczynamy grę. Już się po prostu nie mogę doczekać jak rozwalam im wszystkim tyłki. Tak, ta skromność jest dziedziczna.
Zoe Blain i Jenia Grebennikov przyjaciele od małego. Co się jednak stanie gdy ich drogi nagle się rozdzielą? Ona spędzi cudowne chwilę z bełchatowskim przyjmującym, a on pozna pewna włoską dziewczynę. Czy ich drogi znów się zejdą? Czy pozostanie tylko złość i dawna wielka przyjaźń przepadnie? Let's find out.
niedziela, 12 listopada 2017
niedziela, 29 października 2017
Rozdział 2: POŻEGNANIA BYWAJĄ CIĘŻKIE
Gdy wróciłam do domu od razu udałam się do biura ojca.
-Już się martwiłem, dobrze że jesteś. Przepraszam, ale ostatnio mam dużo na głowie i oberwało ci się przez to- powiedział i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
-No ja też nie jestem bez winy, to co zgoda?-uśmiechnęłam się
-Jasne, a w pokoju masz ofertę klubu. Obiecaj, że chociaż ją przeczytasz i daj mi znać czy chcesz przeprowadzić się do Polski -powiedział łagodnie
-W sumie to co do wyjazdu się zdecydowałam, ale o klubie na razie nie chcę myśleć, powiem ci gdy go zobaczę
-Dobrze, rozumiem,wiesz jak chcesz możesz przylecieć z mamą i Thomasem pod koniec sierpnia albo jechać ze mną pojutrze na zgrupowanie
- Mogę jechać z tobą? Thomas tez jedzie?
-Jasne że tak, ale wyjeżdżam pojutrze. Nie chcesz spędzić więcej czasu z Jenią?
-Nie, on musi też skupić się na reprezentacji i przygotować się na sezon we Włoszech
-Czyli ci powiedział?
-Tak, a w ogóle to skąd wiedziałeś?
-Mój znajomy jest teraz prezesem klubu i zadzwonił do mnie. Rozwija się chłopak-powiedział i spojrzał się na mnie
-Tak, w końcu spełnia marzenia. Wiesz co ja idę do Jackline i wrócę dość późno więc nie czekajcie
-Dobrze, pa-powiedział i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek. Pobiegłam na górę się przebrać w jakieś wygodne dresy po czym udałam się do Jackline. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym dniu
-Bardzo jesteś na niego zła?- dlaczego pytają się czy jestem na niego zła? To nie jest ważne, bo nawet skoro jestem to i tak nie pozwolę mu zostać
-Mam być zła bo spełnia marzenia i chce się rozwijać? To jest jego szansa
-I ani trochę nie jesteś na niego wkurzona?
-Jestem trochę zła że mi nie powiedział, ale nie wiesz jak on zawsze marzył by tylko zagrać w takim klubie jakim jest Macerata
-Jesteś pewna że nie chcesz z nim jechać?
-Gdybym chciała to bym pojechała - rozmawiałyśmy jeszcze o różnych sprawach. Jej i Rona najbardziej będzie mi brakować w Polsce.
Te trzy dni minęły zdecydowanie za szybko. Większość czasu spędziłam z Jackline. Przed wyjazdem na lotnisko za namową przyjaciółki udałam się do Jeni. Zapukałam do drzwi, ale nic. Gdy chciałam już odchodzić Jenia otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka
-Ja tylko przyszłam się pożegnać i zaraz jadę-powiedziałam i miałam w oczach łzy. Niby mieliśmy takie rozłąki, ale wtedy wiedziałam że gdy wrócę do domu to on tam będziena mnie czekał, a teraz?
-Spokojnie nie tylko ja się chcę z tobą pożegnać -powiedział i po chwili ujrzałam całą reprezentację
-Kochani jesteście -powiedziałam śmiejąc się
-Zoe moja kochana parówo obiecaj że będziesz mnie odwiedzać w Kędzierzynie
-Kochany arabie, ja nie wiem gdzie to jest-zaśmiałam się, wciąż mając łzy w oczach. Na koniec został mi jeszcze Rouzier i Jenia
-Mała uważaj na siebie i pamiętaj że zawsze możesz do mnie zadzwonić-powiedział zamykając mnie w szczelnym uścisku
-Dzięki Rouzier jesteś kochany. Obiecuję -powiedziałam
-Twój przyjaciel zaraz zje mnie wzrokiem, więc idź się z nim pożegnaj-powiedział cicho
-Będę za tobą tęsknić -powiedziałam przytulając Jenię, ledwo powstrzymałam płacz
-Ja za tobą też. Będę cię odwiedzać jak tylko będę mógł, ale nie płacz mi tutaj teraz bo zaraz nigdzie nie pojedzisz
-Ja tez postaram się zawitać we Włoszech. I pamiętaj że bez mistrzostwa Włoch nie chcę cie widzieć
-Będę tak bardzo za tobą tęsknił -powiedział. Dostałam sms'a od taty że już jedziemy, więc ostatni raz przytuliłam libero. Wszystkim dałam buziaka i życzyłam sukcesów, po czym wsiadłam do auta i razem z nim ruszyliśmy w stronę lotniska.W czasie trwania lotu zdałam sobie sprawę jaką jestem szczęściarą. Są dla mnie jak rodzina, gdy tylko się coś się stało zawsze byli. Nie twierdzę że teraz już tak nie będzie, ale będzie mi ich brakować. Wspólnych zgrupowań, meczy, treningów czy po prostu jak wszyscy razem siedzieliśmy, nawet ciszy, którą z nimi dzieliłam.
Następnego dnia rano dotarliśmy do nowego domu. Nie powiem bo była śliczny i mój pokój taki jaki chciałam, ale już tęskniłam za tymi idiotami. Codzienna rutyna i śniadanie we dwoje
-Popołudniu jedziemy do Spały,więc spakuj się na tydzień
-Okey,a jest chociaż jedna dziewczyna w zespole?-spytałam
-Mamy początkującą fizjoterapeutkę więc jeśli wszystko będzie okey to będziesz miała koleżankę -powiedział i po skończeniu śniadania mieliśmy udać się od razu do Spały, gdzie jak powiedział tata czekał na mnie prezent za nieobecność na moich urodzinach, na których nie był już chyba od 10 lat. Zawsze było coś ważniejszego.
-Ale powiedz mi co to takiego - prawie całą drogę próbowałam z niego coś wydusić, ale na nic się to zdało. Przed ośrodkiem zobaczyłam grupkę pewnie siatkarzy, bo poznawałam Stephana, którzy stali w dość dużym kółku i się czemuś przyglądali
-Jesteśmy, a oni zasłaniają twoją niespodziankę
-Auto?-byłam mocno zdziwiona
-Chłopaki odsunąć się, to nie dla was -powiedział po angielsku a oni posłusznie wykonali polecenie. Coś tam między sobą mówili, ale byli zbyt daleko żebym mogła zrozumieć cokolwiek. Gdy już stanęłam naprzeciwko nowego auta nie mogłam uwierzyć w to co widzę
-GTR! Tato kocham cię! Musiałeś wydać fortunę na to auta!
-W końcu ci się należy. To za tą osiemnastkę.
-Jesteś cudowny. Muszę powiedzieć Jeni
-Już się martwiłem, dobrze że jesteś. Przepraszam, ale ostatnio mam dużo na głowie i oberwało ci się przez to- powiedział i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
-No ja też nie jestem bez winy, to co zgoda?-uśmiechnęłam się
-Jasne, a w pokoju masz ofertę klubu. Obiecaj, że chociaż ją przeczytasz i daj mi znać czy chcesz przeprowadzić się do Polski -powiedział łagodnie
-W sumie to co do wyjazdu się zdecydowałam, ale o klubie na razie nie chcę myśleć, powiem ci gdy go zobaczę
-Dobrze, rozumiem,wiesz jak chcesz możesz przylecieć z mamą i Thomasem pod koniec sierpnia albo jechać ze mną pojutrze na zgrupowanie
- Mogę jechać z tobą? Thomas tez jedzie?
-Jasne że tak, ale wyjeżdżam pojutrze. Nie chcesz spędzić więcej czasu z Jenią?
-Nie, on musi też skupić się na reprezentacji i przygotować się na sezon we Włoszech
-Czyli ci powiedział?
-Tak, a w ogóle to skąd wiedziałeś?
-Mój znajomy jest teraz prezesem klubu i zadzwonił do mnie. Rozwija się chłopak-powiedział i spojrzał się na mnie
-Tak, w końcu spełnia marzenia. Wiesz co ja idę do Jackline i wrócę dość późno więc nie czekajcie
-Dobrze, pa-powiedział i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek. Pobiegłam na górę się przebrać w jakieś wygodne dresy po czym udałam się do Jackline. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym dniu
-Bardzo jesteś na niego zła?- dlaczego pytają się czy jestem na niego zła? To nie jest ważne, bo nawet skoro jestem to i tak nie pozwolę mu zostać
-Mam być zła bo spełnia marzenia i chce się rozwijać? To jest jego szansa
-I ani trochę nie jesteś na niego wkurzona?
-Jestem trochę zła że mi nie powiedział, ale nie wiesz jak on zawsze marzył by tylko zagrać w takim klubie jakim jest Macerata
-Jesteś pewna że nie chcesz z nim jechać?
-Gdybym chciała to bym pojechała - rozmawiałyśmy jeszcze o różnych sprawach. Jej i Rona najbardziej będzie mi brakować w Polsce.
Te trzy dni minęły zdecydowanie za szybko. Większość czasu spędziłam z Jackline. Przed wyjazdem na lotnisko za namową przyjaciółki udałam się do Jeni. Zapukałam do drzwi, ale nic. Gdy chciałam już odchodzić Jenia otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka
-Ja tylko przyszłam się pożegnać i zaraz jadę-powiedziałam i miałam w oczach łzy. Niby mieliśmy takie rozłąki, ale wtedy wiedziałam że gdy wrócę do domu to on tam będziena mnie czekał, a teraz?
-Spokojnie nie tylko ja się chcę z tobą pożegnać -powiedział i po chwili ujrzałam całą reprezentację
-Kochani jesteście -powiedziałam śmiejąc się
-Zoe moja kochana parówo obiecaj że będziesz mnie odwiedzać w Kędzierzynie
-Kochany arabie, ja nie wiem gdzie to jest-zaśmiałam się, wciąż mając łzy w oczach. Na koniec został mi jeszcze Rouzier i Jenia
-Mała uważaj na siebie i pamiętaj że zawsze możesz do mnie zadzwonić-powiedział zamykając mnie w szczelnym uścisku
-Dzięki Rouzier jesteś kochany. Obiecuję -powiedziałam
-Twój przyjaciel zaraz zje mnie wzrokiem, więc idź się z nim pożegnaj-powiedział cicho
-Będę za tobą tęsknić -powiedziałam przytulając Jenię, ledwo powstrzymałam płacz
-Ja za tobą też. Będę cię odwiedzać jak tylko będę mógł, ale nie płacz mi tutaj teraz bo zaraz nigdzie nie pojedzisz
-Ja tez postaram się zawitać we Włoszech. I pamiętaj że bez mistrzostwa Włoch nie chcę cie widzieć
-Będę tak bardzo za tobą tęsknił -powiedział. Dostałam sms'a od taty że już jedziemy, więc ostatni raz przytuliłam libero. Wszystkim dałam buziaka i życzyłam sukcesów, po czym wsiadłam do auta i razem z nim ruszyliśmy w stronę lotniska.W czasie trwania lotu zdałam sobie sprawę jaką jestem szczęściarą. Są dla mnie jak rodzina, gdy tylko się coś się stało zawsze byli. Nie twierdzę że teraz już tak nie będzie, ale będzie mi ich brakować. Wspólnych zgrupowań, meczy, treningów czy po prostu jak wszyscy razem siedzieliśmy, nawet ciszy, którą z nimi dzieliłam.
Następnego dnia rano dotarliśmy do nowego domu. Nie powiem bo była śliczny i mój pokój taki jaki chciałam, ale już tęskniłam za tymi idiotami. Codzienna rutyna i śniadanie we dwoje
-Popołudniu jedziemy do Spały,więc spakuj się na tydzień
-Okey,a jest chociaż jedna dziewczyna w zespole?-spytałam
-Mamy początkującą fizjoterapeutkę więc jeśli wszystko będzie okey to będziesz miała koleżankę -powiedział i po skończeniu śniadania mieliśmy udać się od razu do Spały, gdzie jak powiedział tata czekał na mnie prezent za nieobecność na moich urodzinach, na których nie był już chyba od 10 lat. Zawsze było coś ważniejszego.
-Ale powiedz mi co to takiego - prawie całą drogę próbowałam z niego coś wydusić, ale na nic się to zdało. Przed ośrodkiem zobaczyłam grupkę pewnie siatkarzy, bo poznawałam Stephana, którzy stali w dość dużym kółku i się czemuś przyglądali
-Jesteśmy, a oni zasłaniają twoją niespodziankę
-Auto?-byłam mocno zdziwiona
-Chłopaki odsunąć się, to nie dla was -powiedział po angielsku a oni posłusznie wykonali polecenie. Coś tam między sobą mówili, ale byli zbyt daleko żebym mogła zrozumieć cokolwiek. Gdy już stanęłam naprzeciwko nowego auta nie mogłam uwierzyć w to co widzę
-GTR! Tato kocham cię! Musiałeś wydać fortunę na to auta!
-W końcu ci się należy. To za tą osiemnastkę.
-Jesteś cudowny. Muszę powiedzieć Jeni
czwartek, 19 października 2017
Rozdział 1: PRZYJACIEL
-Jak to Bełchatów? Co to w ogóle jest?- krzyczałam, gdy tylko ojciec powiedział że mamy się tam przeprowadzić.
-Słuchaj zostałem tam trenerem, więc się tam przeprowadzamy-powiedział nad wyraz spokojnie
-Mylisz się, jestem pełnoletnia i nie muszę słuchać rzkazów
-Tak? Jak się chcesz utrzymać? W Bełchatowie jest klub, który z chęcią cię przyjmie. Tam możesz się rozwinąć. Poza tym to nie jest rozkaz
-Ja nigdzie nie jadę!
-Nie musisz, ale co chcesz tutaj robić? Jenia wyjeżdża do Włoch, chyba że z nim jedziesz?
-Co? O czym ty mówisz?
-Spytaj się go-powiedział wzruszając ramionami. Od razu wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Grebennikova
-Hej, kochanie- odezwał się Kevin, zdziwiona sprawdziłam czy aby na pewno wybrałam dobry numer
-Sekretarką zostałeś czy co? Daj Jenie-powiedziałam
-Co ty taka wredna? Ja do ciebie tak ładnie a ty.. psit..Chcesz z nim pogadać to musisz go znaleźć-powiedział i się rozłączył. Kiedyś go zabiję, obiecuję. Dotarłam pod mieszkanie przyjmującego, uprzednio jeszcze kupiłam jakieś żelki w sklepie i skierowałam się do salonu. Intuicja nie zawiodła, bo w salonie zastałam siatkarzy
-Cześć parówo -powiedział Kevin gdy mnie zobaczył
-Zamknij się arabie! Chciałam dać ci żelka, ale za to nie dostaniesz -powiedziałam i pokazałam mu fucka
-Ej, ale wcześniej mówiłem kochanie. No proszę- rzuciłam w niego wcześniej kupionymi żelkami -Kocham cię -wywróciłam oczami
-Dobra opowiadaj co się stało?-spytał Jenia i poklepał miejsce obok siebie,
-Może ty mi powiesz?
-Nie wiem o co ci chodzi
-Może dowiedziała się o twoim nowym klubie -powiedział Kevin
-Zamknij się- syknął Grebennikov
-Masz rację Kevin, dokładnie o to mi chodzi. Jak mogłeś nie powiedzieć mi o tym? Myślałam że jesteśmy PRZYJACIÓŁMI -powiedziałam akcentując ostatnie słowo
-Chciałem, ale bałem się twojej reakcji, takiej jak teraz. Jesteś zła
-Nie byłabym zła gdybyś to ty mi o tym powiedział! Gdzie?
-W Maceracie
-Naprawdę? Jenia to wspaniale!- powiedziałam całkowicie szczerze, chciał coś mi odpowiedzieć, ale zadzwonił jego telefon i wyszedł
-Zoe on chciał odmówić
-Co? O czym ty mówisz?
-Podsłuchałem jego rozmowę i on jeszcze nie podjął decyzji, jeśli ci na nim zależy to wiesz co robić- chociaż Kevin był jednym z największych idiotów jakich znam, miał rację nie moge pozwolić żeby zrezygnował z takiego kontraktu, przecież tak robią przyjaciele
-Masz rację, przecież on o tym marzył. Tata zmnienia pracę i doszło teraz do mnie że lepiej będzie jak wyjadę razem z nim do Polski
-Co? Jak to wyjeżdżasz do Polski?-spytał Jenia wchodząc z powrotem do salonu
-Nie chciałam tam jechać, ale ty musisz grać we Włoszech. To twoje marzenie. Pamiętasz jak specjalnie uczyłam cię włoskiego? Marzyłeś o tym, a ja chcę żebyś je spełnił. Przepraszam że tak na ciebie naskoczyłam. Nie chcę się rozdzielać, ale tak będzie lepiej skupisz się całkowicie na siatkówce, może ja też spróbuję na nowo swojego szczęścia
-Ale możesz jechać ze mną do Włoszech
-Nie-zaśmiałam się- Zobaczysz, będę cię odwiedzać, ty też wpadniesz parę razy do Polski
-A zostaniesz chociaż z nami do Igrzysk? -spytał Kevin
-Nie wiem, nawet jeśli nie, to przecież się tam spotkamy
-A nie jesteś już zła?
-Nie, w końcu moja praca nie poszła na marne-zaśmiałam się i przytuliłam go
-Coś mi tu śmierdzi-powiedział Kevin
-Ty-odpowiedziałam równocześnie z libero
-To nie jest miłe. Trzy, dwa, raz foch!
-Ej, Kevin. Nie gniewaj się na mnie-powiedziałam i wyjęłam jeszcze jedną paczkę żelków
-Przekonałaś mnie -powiedział i razem z przyjmującym zaczęliśmy jeść
-Dobra opowiadaj co się stało?-spytał Jenia i poklepał miejsce obok siebie,
-Może ty mi powiesz?
-Nie wiem o co ci chodzi
-Może dowiedziała się o twoim nowym klubie -powiedział Kevin
-Zamknij się- syknął Grebennikov
-Masz rację Kevin, dokładnie o to mi chodzi. Jak mogłeś nie powiedzieć mi o tym? Myślałam że jesteśmy PRZYJACIÓŁMI -powiedziałam akcentując ostatnie słowo
-Chciałem, ale bałem się twojej reakcji, takiej jak teraz. Jesteś zła
-Nie byłabym zła gdybyś to ty mi o tym powiedział! Gdzie?
-W Maceracie
-Naprawdę? Jenia to wspaniale!- powiedziałam całkowicie szczerze, chciał coś mi odpowiedzieć, ale zadzwonił jego telefon i wyszedł
-Zoe on chciał odmówić
-Co? O czym ty mówisz?
-Podsłuchałem jego rozmowę i on jeszcze nie podjął decyzji, jeśli ci na nim zależy to wiesz co robić- chociaż Kevin był jednym z największych idiotów jakich znam, miał rację nie moge pozwolić żeby zrezygnował z takiego kontraktu, przecież tak robią przyjaciele
-Masz rację, przecież on o tym marzył. Tata zmnienia pracę i doszło teraz do mnie że lepiej będzie jak wyjadę razem z nim do Polski
-Co? Jak to wyjeżdżasz do Polski?-spytał Jenia wchodząc z powrotem do salonu
-Nie chciałam tam jechać, ale ty musisz grać we Włoszech. To twoje marzenie. Pamiętasz jak specjalnie uczyłam cię włoskiego? Marzyłeś o tym, a ja chcę żebyś je spełnił. Przepraszam że tak na ciebie naskoczyłam. Nie chcę się rozdzielać, ale tak będzie lepiej skupisz się całkowicie na siatkówce, może ja też spróbuję na nowo swojego szczęścia
-Ale możesz jechać ze mną do Włoszech
-Nie-zaśmiałam się- Zobaczysz, będę cię odwiedzać, ty też wpadniesz parę razy do Polski
-A zostaniesz chociaż z nami do Igrzysk? -spytał Kevin
-Nie wiem, nawet jeśli nie, to przecież się tam spotkamy
-A nie jesteś już zła?
-Nie, w końcu moja praca nie poszła na marne-zaśmiałam się i przytuliłam go
-Coś mi tu śmierdzi-powiedział Kevin
-Ty-odpowiedziałam równocześnie z libero
-To nie jest miłe. Trzy, dwa, raz foch!
-Ej, Kevin. Nie gniewaj się na mnie-powiedziałam i wyjęłam jeszcze jedną paczkę żelków
-Przekonałaś mnie -powiedział i razem z przyjmującym zaczęliśmy jeść
-A ja?-spytał Jenia
-Wiesz gdzie są sklepy, tak więc sam sobie kup. To moje i jej
-Dobra, spokojnie i tak muszę już się zbierać. Mała idziesz ze mną?-spytał
-Nie, zostanę jeszcze chwilę z Kevinem -powiedziałam, nie chciałam wracać z nim bo wiedziałam jak może potoczyć się ta rozmowa, a ja nie miałam na nią ochoty.Wiedziałam że jeśli zacznie mnie namawiać na wyjazd, ulegnę. Po wyjściu libero przyjmujący wstał i zaczął się na mnie patrzeć -Co?-spytałam z buzią pełną żelków
-Jak mocno jesteś na niego zła?
-Wcale-powiedziałam z pełną buzią
-Nie udawaj, obiecuję że nic mu nie powiem. W skali od 1 do 20?
-Zazwyczaj skala jest od 1-10 lub od 1-100 patafianie
-No dobra w skali od 1-10?-spytał ponownie
-Nie wiem jakieś 100 -powiedziałam
-Ale miała być skala do 10 -powiedział z oburzeniem
-Masz szczęście że umiesz grać, bo mózgu to ty nie masz -powiedziałam i wstałam
-Gdzie idziesz?-spytał
-Do domu, pogadać z ojcem o wyjeździe
-A mogę to zjeść?
-Rób co chcesz. -powiedziałam i już miałam wychodzić, ale musiałam jeszcze coś wiedzieć - Kiedy zaczynacie zgrupowanie?
-Za tydzień a co?-spytał z pełną buzią
-Nic, tak się pytam-powiedziałam i wróciłam do domu. Tam czekała mnie rozmowa z ojcem, na którą nie miałam ochoty ale cóż. Ostatnio dość często się z nim kłócę, przez całe życie nie pokłóciłam się z nim tyle razy, co w ostatnim tygodniu.
Hejka!
Chciałabym zacząć bloga od nowa. Jeśli ktoś go czytał, to nie musicie martwić bo kontekst pozostaje w poprzednich rozdziałach zaszły małe poprawki i niedługo pojawią się jeszcze raz. Nie obiecuję, że rozdziały będą się pojawiać co tydzień, bo jak wiadomo szkoła i te wszystkie sprawy, ale będę się strać, żeby wszystko było na czas. Posty będę się starać dodawać w niedzielne albo poniedziałkowe wieczory. Mam nadzieję że uda mi się doprowadzić bloga do końca i że będzie się wam podobał. Jeśli tak będzie to proszę o zostawieniem pod rozdziałami komentarzy. Dla was napisanie opinii zajmuję chwilkę, a dla mnie to jest wielka motywacja do dalszego pisania. Gdy pojawi się jakiś nowy bohater zapraszam do postu o bohaterach, gdzie postaram się krótki opis.
Także jeszcze dzisiaj pojawi się pierwszy post.
Miłego wieczoru i zapraszam do kolejnego posta :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)