-Fajnie z takim małym maluchem - powiedział a ja odłożyłam małą i od razu się odsunęłam. W ciszy wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do salonu. Siedzieliśmy tak do przyjazdu Glebdy z Juantoreną. Opowiedzieli nam co i jak. Stan jej ojca był stabilny. Juantorena pojechał odwieźć Jenie a ja z dziewczyna usiadłyśmy przy herbatce.
-Lekarze mówią ze wszystko będzie w porządku, ale po prostu nie mogę przestać o tym myśleć. Przez chwile miałam wrażenie ze już więcej go nie zobacze. - mówiła cały czas płacząc próbowałam ją jakoś pocieszyć. W końcu chwile po przyjeździe siatkarza wszyscy poszli spać
Przez dwa kolejne dni unikałam Grebennikova, a w dzień wyjazdu akurat mieli mecz wiec oszczędziłam sobie pożegnania. Cała ta sytuacja naprawdę była dziwna, bo tyle lat się przyjaźniliśmy i mimo że to niby zwykły przytyłaś poczułam coś dziwnego czego nigdy nie chciałam czuć, aby nie zepsuć naszej przyjaźni. Całą drogę myślałam nad tym, jednak musiałam o tym zapomnieć bo od razu po powrocie musiałam udać się na trening. Wpadłam tylko do domu przywitać się z domownikami i zabrać torbę. Chłopaki akurat kończyli swój trening, wiec poszłam się z nimi przywitać i chciałam odejść ale tata złapał mnie w szczelnym uścisku
-Przepraszam że tak na ciebie najeżdżam i kontroluje ale nie chce byś przepuściła taki talent -mówił cały czas mnie tuląc
-Boisz się zmarnowania talentu? A myślałam ze mnie kochasz -zaśmiała się
-Kochać? proszę cię -również zaczął się śmiać. Pożegnalna się i ruszyłam do szatni sie przebrać. Dziewczyny naprawdę są super i pomimo że nie było mnie przez pierwszy tydzień otwarcie mnie przywitały i na treningu również było świetnie. Trener zaproponował abym to ja została kapitanem ale jakoś miałam przeczucie ze nie powinnam nim zostać. Po treningu zaprosiłam dziewczyny na kawę. Spędziliśmy fajne dwie godziny poznając siebie. Wróciłam padnięta do domu, wiec od razu skierowałam się do pokoju gdzie zastałam brata. Okazało się ze on tez potrzebuje rozmowy. Nie miałam serca mu odmówić więc siedziałam i słuchałam o dziewczynie którą poznał na jakiejś imprezie i nie może jej znaleźć. No tak bo ja zapomniałam w CV wpisać ze pracuje jeszcze w FBI i zajmuje się szukaniem ludzi. Jakoś za pomocą internetu i szczęścia znalazłam ją i w końcu mogłam iść się wykąpać i spać. Żeby nie było tak miło i prosto gdy już prawie zasnęłam ktoś zaczął dzwonić. Spojrzałam tylko na wyświetlacz i okazało się ze to Jenia
-Halo?
- Człowieku dlaczego mnie budzisz? -zapytałam ziewając do telefonu. Próbowałam opanować mój drżący głos
-Wyjechałaś i nawet się nie pożegnałas
-Jenia naprawdę przepraszam ale zaspałam i nie miałam czasu
-Zaspałaś czy to przez to jak wtedy No wiesz- powiedział a w jego głosie było czuć zmieszanie. Nie wiedziałam co powiedzieć i bałam się ze tym razem nie ukryje drążącego głosu
-Co?! Nie ni co ty. Jesteśmy przyjaciółmi po prostu zaspałam -powiedziałam śmiejąc się tak sztucznie ze sama bym sobie nie uwierzyła
-A No Ok, to dobranoc nie będę już przeszkadzał -powiedział również próbując się śmiać
-Dobranoc, możemy jutro pogadać
-Jasne zadzwoń jak będziesz miała czas-powiedział i się rozłączył. Dobrze wiedział ze nigdy pierwsza nie zaczynam rozmowy chyba ze to jakaś konieczność. Przez ten telefon nie mogłam zasnąć. Mam jakąś paranoje. Za dużo sobie wyobrażam przecież Jenia napewno nic do mnie nie czuje a ja sobie wyobrażam nie wiadomo co. Ahhhh ta moja wyobraźnia. Spojrzałam na zegarek a tam 3 nad ranem. Super Zoe masz trening na 8 gratuluje. W końcu jakoś zasnęłam ale wstając czułam się tak zmęczona. Na treningu szło mi fatalnie. Nie mogłam się skupić. W końcu skończyła się moja męczarnia. Szybko pobiegłam do szatni. Nie wzięłam nawet prysznica tylko przebrałam się i chciałam już wsiadać do auta gdy zatrzymał mnie Bednorz.
-Hejka, miałaś zadzwonić o której będziesz na lotnisku
-Przepraszam ale jakoś zapomniałam o tym wszystkim
-Może po treningu pójdziemy na kawę albo coś co th na to?
- Jestem bardzo zmęczona ale napisze do ciebie. O której kończycie?
-Właśnie skończyliśmy byliśmy na siłowni. Serio jesteś zmęczona bo machałam do ciebie
-Serio? Nie zauważyłam
-To może spotkamy się o 16? Napewno się wyśpisz
-Ok a teraz naprawdę spadam -powiedziałam i wsiadłam do auta. Wróciłam do domu i położyłam się tak od razu. Nie wiem nawet ile spałam ale obudził mnie telefon. Dzwonił Juantorena. Okazało się ze tata Glendy zmarł. Byłam tak zszokowane ze aż spadł mi telefon. Porozmawiałem z nim chwile i podał mi również wszystkie szczegóły dotyczące pogrzebu. Nie wiedziałam jeszcze czy dam radę przylecieć ale bardzo bym chciała. Zakończyłam rozmowę i spojrzałam na zegarek. Była 15;45 nie miałam ochoty wychodzić z domu jednak chciałam się zobaczyć z Bartkiem. Szybko napisałam smsa ze sie spóźnię i udałam sie pod prysznic. Ogarnelam sie i pojechałam do kawiarni. Chłopak już czekał zamówiłam kawę i oczywiście ciasto
-Halo? Zoe co ci?
-Hmm?- wyrwał mnie z rozmysłem
-Jesteś jakaś smutna i nieobecna. Coś się stało?
-Ojceiec Glendy żony osmanego umarł i po prostu bardzo się tym przejęłam
-Współczuje, a jedziesz na pogrzeb?
-Jeszcze nie wiem. Ale proszę nie chce o tym rozmawiać lepiej powiedz co porabiales przez te wszystkie dni - miał już dzwonić ale zadzwonił mój telefon. Odebrałam telefon od Thomasa jednak nic nie słyszałam. Zignorowałem to myśląc ze pewnie przez przypadek włączył komórkę. Rozmowa z Bartkiem trochę mnie rozweselili i pomogła na chwile o tym wszystkim zapomnieć. Zaprosiłam go do siebie wiec razem pojechaliśmy. Weszłam do domu gdzie panowała kompletna cisza. Skierowaliśmy się do mojego pokoju od którego drzwi były uchylone co mnie zdziwiło bo zawsze je zamykam. Weszłam i zobaczyłam leżącego nieprzytomnie brata. Po podłodze walały się strzykawki. Zaczęłam strasznie panikować dobrze ze Bednorz tam byl i od razu zadzwonił na pogotowie. Nie wierzyłam ze to się dzieje naprawdę. Nie moge stracić brata. Tak bardzo się o niego bałam. Pogotowie zabrało go jednak lekarz mówił ze trzeba przygotować się na najgorsze. Siatkarz nie chciał mnie zawieść do szpitala jednak w końcu to zrobił i po parunastu minutach byłam na miejscu gdzie po chwili pojawiła się mama
Dobra wróciłam do stycznia mam spokój na uczelni także teraz będę bardziej reguralna;) co do rozdziału to cieszę się że akcja pomiędzy Zoe a Bartkiem się powoli rozwija. Zoe teraz widzę będzie przechodzić trudny okres. Wsparcie bliskich najważniejsze. Czekam na rozwinięcie dalsze akcji. Pozdrawiam i do następnego:*
OdpowiedzUsuń